W liceum Caspra rozpoczęły się lekcje, ale jedna z uczennic klasy drugiej, Heather, jeszcze spała. Przekręciła się na jedne bok, później na drugi i w pewnym momencie zjechała z łóżka. Podniosła się gwałtownie, rozejrzała i sięgnęła po telefon.
-Co?! Już ósma?!-krzyknęła ze zdziwieniem, odłożyła komórkę i zaczęła szybko się przebierać. Zeszła na dół, wrzuciła drugie śniadanie do plecaka i wybiegła z domu. Po drodze wpadła na Reneesmee, która również wstała później niż zwykle.
-Ty też zaspałaś?-spytała koleżankę
-Tak... nie wiem dlaczego, ale zapomniałam ustawić sobie budzika. Dobra, chodźmy, może Lancer nie zdąrzył jeszcze sprawdzić obecności.
Dziewczyny popędziły do szkoły, przebiegły korytarz, nie marnując czasu na zostawienie rzeczy w szafkach i wpadły zadyszane do klasy. Przeprosiły nauczyciela za spóźnienie i zajęły swoje miejsca, po obu stronach Danny'ego. Chłopak spojrzał na nie i już miał zamiar cos powiedzieć, ale uciszyły go gestem. Dyrektor i jednocześnie wychowawca klasy przeszedł po sali i rozdał kartki uczniom.
-No nie, tylko nie to... -powiedziała załamana Renee.
-Nie uczyłam się... matka mnie zabije.-dodała Heather, wzięła długopis do ręki i zaczęła coś pisać. Dziesięć minut minęło bardzo szybko, nauczyciel zebrał kartkówki i przeszedł do omawiania tematu. Lekcja się skończyła, uczniowie rozbiegli się po korytarzu. Dziewczyny poszły do swoich szafek, by nie nosić się ze wszystkimi książkami. Blondynka, wyjmując książkę do historii, zdała sobie sprawę z tego, że...
-Zapomniałam kodu do szafki!-powiedziała i uderzyła się ręką w czoło.
-No to pięknie...-westchnęła jej przyjaciółka.-Chwila moment...czy mi się zdaje, czy nie wzięłam telefonu?
Brunetka wyjęła wszytskie podręczniki i zeszyty z plecaka, komórki jednak nie znalazła.
-Kurczę... myślisz, że zdąrzę pobiec do domu i wrócić?
-Raczej tak, masz bliżej niż ja, to przerwa śniadaniowa, a jeśli znam nauczycielkę od chemii, częściej to ona się spóźnia, niż ktoś z naszej klasy.
-Okej. To ja lecę!-Heather pobiegła w stronę wyjścia ze szkoły. Pech chciał że za zakrętem wpadła na dyrektora.
-A dokąd tak się spieszysz?-zapytał, mierząc ją wzrokiem.
-Eee... do toalety.-skłamała i poszła pod drzwi łazienki, a gdy Lancer zniknął za rogiem, wybiegła z budynku. Po kilku minutach wróciła i oparła się o ścianę, patrząc na Renee. Blondynka stała przy szafce z przyłożoną do niej szklanką, prawdopodobnie "pożyczoną" ze stołówki, i próbowała ustawić kod.
-Tak, udało się!-oznajmiła i otworzyła drzwiczki.
-To nie jest moja szafka...-powiedziała, patrząc na to, co było w środku. Po chwili ktoś za nią stanął. Odwróciła głowę i zobaczyła jednego z członków drużyny futbolowej.
-To moja szafka.-odezwał się i podniósł rękę, jakby zamierzał ją uderzyć.
-Tylko spróbuj ją uderzyć...-zaczęła brunetka i zacisnęła pięści. Chłopak spojrzał na nią.
-Nie biję dziewczyn.-przerwał jej z cieniem przerażenia w oczach i odszedł. Renee odetchnęła z ulgą i popatrzyła na koleżankę.
-Skoro to nie tu, to gdzie jest moja szafka?
-Po drugiej stronie mojej! Tobie się prawa z lewą pomyliła... dobra, ja spadam na lekcję, może uda mi się jeszcze spisać to ostatnie ćwiczenie.
-Dobra, ja też już idę, poem pokombinuję z szafką. Sama nie zrobiłam... chyba trzeciego...
-A to, to ja mam. Wynik możesz sprawdzić, ale moich chaotycznych obliczeń chyba nie zrozumiesz...
Pod salą dziewczyny spotkały Danny'ego.
-Gdzie żeście były tyle czasu?-spytał.-Co robiłyście całą przerwę?
-A wiesz, zabawna historia, opowiem ci na lekcji, jeśli chcesz.-odpowiedziała Heather. Cała klasa rochę sobie jeszcze poczekała na nauczycielkę. Lekcja, jak zwykle, minęła nudno, na szczęście bez niezapowiedzianych klasówek. Trójka przyjaciół wyszła razem na korytarz, po czym musieli się rozdzielić, gdyż pani od chemii zawołała na chwilę Danny'ego. Dziewczyny w tym czasie zeszły piętro niżej, zabrały książki na kolejny przedmiot i skierowały się z powrotem na górę, do sali od WOS-u. Wchodząc po schodach zobaczyły chłopaka biegnącego w ich stronę. Stanął jedną nogą na schodku, drugą jednak przypadkowo zahaczył o sznurówkę i poleciał do przodu, prosto na Renee i Heather. Pierwsza odskoczyła, druga zaś nie zdąrzyła i oboje spadli na dół.
-Au! Złaź ze mnie idioto, ręka mi drętwieje!-krzyknęła wkurzona Heather.
-Matko Boska, Danny, nic ci nie jest?-spytała Reneesmee i podeszła do nich.
-O, cześć Danny.-powiedziała brunetka-Możesz łaskawie ze mnie zejść?
-Jasne.-odpowiedział po chwili i powoli wstał.-Wybacz, ale się potknąłem i jakoś nie dałem rady..,
-To trzeba było sznurówki zawiązać.-przerwała mu Heather.-Wiesz, ile ty ważysz?!
-No...eee...
-Nawet nie mów. A tak w ogóle, Renee, dzięki za to, że zapytałaś, nic mi nie jest...
Spojrzała z lekkim oburzeniem na przyjaciółkę wpatrzoną w podłogę, po czym odwróciła się do Danny'ego.
-Na szczęście nic ci się nie stało, ale następnym razem patrz pod nogi. A jak spadać, to na nią.
-Spoko, będę uważać.-Danny już miał iść, ale zerknął na swoje buty, schylił się i zawiązał sznurówki.-Teraz już możemy isć.
Cała trójka poszła pod salę lekcyjną, a po zajęciach zwyczajowo wrócili do swoich domów przez park. Gdy Renee weszła za próg swego domu, czekała już na nią zdenerwowana matka.
-Masz szlaban!-krzyknęła wkurzona kobieta.
-Że co mam?-spytała zaskoczona dziewczyna.
-Mam ci to przeliterować?!
-Nie, dziękuję. Chyba że wolno.-zaśmiała się nastolatka.
-Co to ma być?-spytała się matka pokazując ocenę Reneesmee w elektronicznym dzienniku .
-No dwójka.
-Przez tydzień nigdzie nie wychodzisz i zabieram ci kompa!
-Jej nie ma szkoły!-ucieszyła się blondynka
-Do szkoły obowiązkowo. Ale żadnych spotkań z przyjaciółmi po lekcjach, nawet z Heather.-dodała matka i poszła do kuchni.
Zdenerwowana nastolatka udała się do swojego pokoju gdzie napisała SMSa do swojej przyjaciółki, która miała taką samą sytuację co ona. Dziewczyna położyła się na łóżku, by trochę porozmyślać. Wnet do jej okna ktoś zapukał. Przestraszona Renee zerwała się i wyjrzała przez okno. Unosił się za nim Danny.
-Czego chcesz?-spytała się podminowana dziewczyna.
-Chcę wam coś pokazać.-odparł chłopak wlatując do pokoju.
Nastolatka spojrzała podejrzliwie na ducha, po czym złapała go za rękę i nic nie mówiąc, unieśli się razem nad ziemię i wylecieli na zewnątrz, aby zabrać ze sobą Heather. Po wyczekiwanym pojawieniu się w pokoju Danny'ego i chwili stania w tajemniczej ciszy oraz małego zniecierpliwienia dziewczyn, poczuli lekkie mrowienie w nogach i powoli zaczęli się zapadać pod ziemię.
-Jak tam?-spytał Danny z uśmiechem na twarzy.
-Troszkę mrowi. Ale fajnie, jeszcze nigdy nie wnikałam w podłogę.-odparła Heather
Nastolatkowie przeniknęli przez podłogę a im oczom ukazało się białe pomieszczenie z różnymi sprzętami i urządzeniami, a na samym jego końcu znajdowało się coś w rodzaju rozsuwanych drzwi.
-Danny, co to za pokój?-zapytała zaciekawiona Reneesmee.
-Czas żebyście coś się dowiedziały czegoś więcej o mojej rodzinie.-odpowiedział Danny.
-Czyli twoi rodzice to naukowcy?-spytała Heather.
-Coś w tym sensie, lecz moi starzy to łowcy duchów.
Nastolatki spojrzały się na onieśmielonego nastolatka po czym na siebie.
-Czyli to na końcu to…?-zaczęły jednocześnie.
-Duch portal.-rzekł Danny podchodząc do portalu,. Zatrzymał się przed jakimś przyciskiem i nacisnął go. Wrota portalu się otworzyły a nastolatki ujrzały zieloną ścianę.
-Ojej.-powiedziały razem dziewczyny.
-Jak tam jest w środku?-spytała zaciekawiona Renee i zbliżyła się, ciągnąc za sobą przyjaciółkę.
-A chcecie się przekonać?-umiechnął się Danny.
Dziewczyny kiwnęły głowami, po czym podeszły jeszcze bliżej portalu. Już miały przez niego przejść, kiedy nagle zagrzmiało. Światła pogasły a portal się wyłączył.
-To ten portal jest na prąd?!-wzburzyła się Heather.-Bez sensu, kompletnie!
-Myślałem że na Ekto-energię.-odparł zaskoczony Danny.
-Najwidoczniej na pospolity prąd.-dodała Reneesmee
Nastolatkowie wzruszyli ramionami po czym zrezygnowani wyszli z pomieszczenia. Danny odstawił dziewczyny do domów po czym sam wrócił do siebie. Nazajutrz znowu było jedno wielkie zamieszanie. Także tym razem budzik nie obudził żadnej z dziewczyn. Znów była niezapowiedziana kartkówka z algebry, a Heather znów nie wzięła telefonu. Na szczęście Renee trafiła na dobrą szafkę a Danny nie spadł ze schodów na brunetkę, co gorzej dla niego, bo nikt nie zamortyzował jego upadku. Na stołówce stali w kolejce po obiad. Kiedy w końcu doczekali się dania, woleli je od razu wyrzucić, zamiast zjeść.
-Co to jest?-spytała obrzydzona blondynka.
-To chyba mielonka.-odparł Danny, patrząc na swoją tacę.
-To się rusza.-dodała Heather dźgając dziwną potrawę widelcem.
Siedzieli w ciszy, patrząc na "jedzenie", gdy ktoś nagle krzyknął coś o bitwie na żarcie. Większość zaczęła obrzucać się wszyskim, co nawinęło im się pod ręce, a pozostali uciekali z krzykiem lub chowali się gdzie popadło.
-Mam chyba dwa batony w kieszeni.-szepnęła Reneesmee na ucho swojej koleżance.
-To dawaj. Spadajmy lepiej nie chcesz chyba oberwać tą dziwną mielonką.
Cała trójka wyszła ze stołówki zakrywając się tacami. Dziewczyny zostawiły Danny'ego na korytarzu przed pomieszczeniam, wyszły na zewnątrz i usiadły przy stoliku. Miały już ugryźć batoniki, kiedy ktoś położył ręce na ich barkach. Nastolatki odwróciły się a za sobą zobaczyły wyraźnie niezadowolonego dytektora Lancera.
-No to się doigrałyście.-powiedział groźnym głosem.
-Chce pan gryza?-spytała z nadzieją Heather i uśmiechnęła się.
-To już batona nie można zjeść?-dodała podenerwowana Renee
-Do mojego gabinetu, i to już!
Dziewczyny poszły za nauczycielem. Przechodząc przez tłum uczniów, słychać było śmiechy i rozmowy o nich samych.
-Ooo... no to macie przypał!-powiedział śmiejący się chłopak.
-Zamknij się!-warknęła Heather, rzucając mu mordercze spojrzenie. Uczeń od razu umilkł i odsunął się do tyłu.
Weszły do gabinetu i usiadły na krzesłach przed biurkiem. Po chwili rozmowy, a tak dokładnie wykłócania się o to, kto zaczął walkę, kto tu jest na serio winny i czy jedzenie batoników to jakieś przestępstwo, zrezygnowane ale i zdenerwowane dziewczyny wyszły razem na korytarz.
-Mama mnie zabije i tym razem dosłownie.-powiedziała Heather załamanym głosem.-Zawieszenie w prawach ucznia na tydzień? Za co, ja się pytam, za co?!
Dziewczyny udały się do klas gdzie miały dodatkowe zajęcia, a po nich wróciły razem do domu. Niechętnie, to prawda, ale w końcu musiały. Znowu szlaban na komputer, telewizję i spotkania ze znajomymi. Czy to czasem nie dziwne? Coś tu jest nie w porządku... Heather walnęła się na łóżko, a poduszką przykryła twarz. Zdenerwowana, smutna, trudno opisać, jak się czuła. Usłyszała pukanie w szybę. Usiadła i spojrzała na Danny'ego unoszącego się za oknem. Znowu...
-Już chyba wiem po co przyleciał...-pomyślała dziewczyna, otwierając okno.
Jej przeczucia się sprawdziły, tak jak przeczucia jej przyjaciółki. Znowu stanęli w laboratorium w piwnicy domu ich kolegi. Danny włączył portal, a dziewczyny skorzystały z okazji i zaczęły krótką rozmowę.
-Słuchaj, nie wydaje ci się to... dziwne?-spytała szeptem Reneesmee.
-Oczywiście, to jest CONAJMNIEJ dziwne-odpowiedziała Heather.-Przypomnijmy sobie wszystko, co się dzisiaj wydarzyło.
-Niezapowiedziana kartkówa, zapomniałaś zabrać telefonu, Danny spadł ze schodów, coś niejadalnego na obiad, szlaban-wyliczała na palcach blondynka.
-Albo mam problemy z pamięcią, albo coś podobnego działo się przedwczoraj...
-To chyba obie mamy problemy... założę się, że zaraz...
Rozległ się grzmot. Znowu. Światła zgasły, portal się wyłączył. Znowu...
-Walnie piorun.-dokończyły jednocześnie.
Chłopak "odstawił" dziewczyny do ich domów i wrócił do siebie. Następnego dnia w szkole... można się było już spodziewać, co będzie. Była kartkówka, to fakt, ale nikt z trójki nie dostał złej oceny, byli przygotowani na taką ewentualność. Nikt niczego nie zapomniał, ani telefonu, ani kodu do szafki. A Danny, nadal posiniaczony od ostatnich dwóch upadków tym razem już nie zaliczył gleby, dziewczyny zatrzymały go zanim zbliżył się do schodów. Tylko sprawy z obiadem nie dało się tak łatwo załatwić. Część spaghetti wylądowało w śmietniku, ale i tak większość uczniów znów miała ubaw z rzucania tym świństwem. Heather i Reneesmee wymknęły się na zewnątrz, tym razem z kanapkami zamiast batoników. Nie natrafiły na dyrektora ani na korytarzu, ani na dworze. Czyżby to szczęście, czy przeczucie? Dziewczyny zjadły kanapki i wróciły do szkoły. Po drodze spotkały Lancera, prowadził grupkę uczniów do swojego gabinetu. Nie zauważył ich. Nastolatki szybko poszły pod salę od fizyki, tam natknęły się na Danny'ego. Jemu nie udało się wymknąć ze stołówki przed rozpoczęciem bitwy na żarcie. Heather usiadła obok niego i stłumiła śmiech.
-Ale wiesz, że to się nie spierze?-powiedziała Reneesmee i usiadła po drugiej stronie.
-Super.-odezwał się Danny, próbując zetrzeć resztę sosu z koszulki.
-Słuchaj, mam takie pytanie. Czy nie zauważyłeś czegoś... dziwnego?
-To znaczy?
-Czy to, co działo się przez ostatnie dni...
-Czasem się nie powtarzało? Domyśliłem się. Coś tu jest nie tak.
Zadzwonił dzwonek, przerywając rozmowę nastolatków. Klasa weszła do sali i zajęła miejsca. Kilka osób zaśmiało się, patrząc na Danny'ego, ale nauczyciel uciszył uczniów i rozpoczął lekcję. Nudną lekcję. Gdy ponownie rozległ się dźwięk dzwonka, wszyscy zerwali się z ławek i pobiegli do drzwi.
-Danny. Od razu idziemy do ciebie. Mam pewien pomysł...-powiedziała Heather, zatrzymując go zaraz po wyjściu na korytarz.
-Okej.
Trójka przyjaciół zabrała rzeczy z szafek i poszła prosto do domu Danny'ego. Zeszli od razu do laboratorium, rzucili plecaki gdzieś w kąt i stanęli przed portalem.
-Dobra. Co z tym twoim pomysłem?-zaczął Danny.
-Na fizyce mnie oświeciło. Jest jakiś duch, który włada czasem?
-Jest, Władca Czasu. A co?
-To właśnie mój pomysł. Może mógłbyś nas do niego zabrać. Powinien wiedzieć, co się dzieje.
Danny zamyślił się na chwilę.
-Obie się na to zgodzicie?
-Tak.-dziewczyny odpowiedziały jednocześnie.
-Dobrze. Też myślę, że on może nam pomóc.
-No to lecimy, co nie?-wtrąciła się Renee.-Nie ma co zwlekać, im szybciej to załatwimy, tym szybciej wszystko wróci do normy.
-Chyba ludzie mogą zwyczajnie wejść do Duch Strefy co?-zapytała Heather.
-No... tak. Najpierw chciałem was zabrać tam "pojazdem" ojca, ale średnio wiem jak go odpalić. Po co marnować czas...Transformacja!
Danny przemienił się w ducha, złapał dziewczyny za ręce i razem wskoczyli do portalu.
-Ale ekstra!-krzyknęła Heather, rozglądając się we wszystkie strony.
-Pozwiedzamy?-spytała Reneesmee i uśmiechnęła się do Danny'ego.
-Następnym razem...
-Ale chyba wiesz, dokąd lecieć, prawda?
-Eee... mniej więcej...
Trójka leciała przed siebie dobre kilkanaście minut. Dziewczynom ani trochę nie nudził się widok fioletowych drzwi, latających skał i różnych zjaw. W końcu ukazała się im wielka wyspa z wieżą zegarową. Wylądowali na niej.
-Wow... ten cały Władca Czasu ma niezła chatę.-powiedziała Heather i wszyscy podeszli do wejścia. Danny pchnął drzwi i ruszył korytarzem, dziewczyny zrobiły podobnie. Część schodów przeszli, resztę musieli już ominąć i po prostu wlecieli na górę. Renee i Heather stanęły z otwartymi ustami i tylko patrzyły na wszystko co znajdowało się w pomieszczeniu, Danny zaś podszedł do ducha znajdującego się niedaleko nich.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale...-przerwał swoją wypowiedź, duch odwrócił się.
-Wracasz po to by zniszczyć coś jeszcze?-zapytał i zmrużył oczy, przyglądając się podejrzliwie chłopakowi.
-Zniszczyć? Ja nic nie zrobiłem!
-Jeśli mogę się wtrącić...-odezwała się Heather i zbliżyła się do nich.-Mogę wiedzieć, o co chodzi?
Władca Czasu obrócił się w jej stronę, dziewczyna lekko się zatrzęsła.
-Ten oto chłopak przybył tutaj cztery dni temu i bez zastanowienia zaczął niszczyć to, co tylko mógł. Nie było mnie przy tym osobiście, gdy wróciłem, on już zniknął. O wszystkim dowiedziałem się od Obserwatorów. Odnalazłem sprawcę i zamknąłem go w pętli czasu.
-Pętli czasu?!-zapytała cała trójka jednocześnie.
-Tak.
-Ale za co?! Ja nic nie zrobiłem! Cztery dni temu byłem w szkole, dziewczyny mogą potwierdzić!
-Może byłeś w dwóch miejscach jednocześnie...
-Mam pytanie-znowu wtrąciła się Heather.-Skoro to Danny'ego chciał...pan... ukarać, to dlaczego my też tkwimy w tej pętli czasu?
-Widocznie w tym czasie, gdy go w niej zamykałem, byliście razem.
Trójka wymieniła znaczące spojrzenia.
-Byliśmy w laboratorium, chciałem im je pokazać, walnął piorun...
-Wtedy to się stało.-zakończył Władca Czasu.-Jeżeli przyszedłeś prosić mnie o zdjęcie tego...uroku z was, to moja odpowiedź brzmi nie. Nie mogę zrobić tego dla jednej czy dwóch osób, przykro mi.
-Czyli jednak nie jesteś wszechmocny, co?-rozległ się czyjś głos, a zaraz po nim szyderczy śmiech.
-Kto tu jest?-krzyknął duch czasu i rozejrzał się.
-Danny...-zaczęłam Reneesmee, ale nagle przerwała i wrzasnęła.-Czemu jest was dwóch?!
Danny obrócił się i odskoczył, zobaczył samego siebie stojącego za nim.
-Dwóch Dannych?-zdziwiła się Heather.-Co tu się dzieje?!
Władca Czasu spojrzał w ich stronę.
-Widzisz, jednak potrafisz być w dwóch miejscach jednocześnie...
-Wcale nie!-krzyknęli jednocześnie.
-Hmm... jeden z was na pewno nie jest prawdziwym Dannym.-powiedziała brunetka i podeszła do nich.
-Ja jestem prawdziwy!-znów odezwali się w tym samym czasie.
-Dosyć!-przerwał im duch czasu. -Nie mam zamiaru tego słuchać. Wynoście sie stąd, wszyscy! Pętli czasu nie zdejmę, pogadamy o tym dopiero, gdy dojdziecie, który jest tym niszczycielem.
Wszyscy skierowali się w stronę wyjścia, ale jeden z nich się zaśmiał.
-To nie jest śmieszne, Danny...-powiedziała Heather patrząc w przeciwną stronę.
-Ale ja się nie śmieję...-odrzekł chłopak i podszedł do niej.
-Ja się zaśmiałem.-odezwał się drugi chłopak.-Zaśmiałem się z głupoty was wszystkich! Hahaha!
Heather i Renee spojrzały na siebie.
-Ty nie jesteś Dannym!-krzyknęły i odwróciły się w jego stronę. Nie zobaczyły znanego im chłopaka, tylko jakiegoś innego ducha, bez twarzy.
-Co to ma znaczyć?-wtrącił się Władca Czasu i podleciał bliżej.-Kim jesteś?
-Nie pamiętasz mnie? Niby masz władzę nad czasem, wiesz wszystko, a nie pamiętasz ducha, który sabotował twój, jakby to nazwać, zamek?
-To byłeś ty!-krzyknęli nastolatkowie.
-Tak, ja. Ale nie w swojej postaci, tylko w postaci Danny'ego Phantoma, sławnego Duch-Smyka, który ocalił świat, bla bla bla. Znacie tą historyjkę, prawda?
-Kto to jest?-szepnęła Renee do Danny'ego, wykorzystując, chwilę nieuwagi ducha, gdy ten zwrócił się do Władcy Czasu
-Amorpho. Potrafi przyjąć dowolną postać, ducha, człowieka, nawet zwierzęcia.
-Czego ode mnie chciałeś, po co to wszystko niszczyłeś?-zapytał duch czasu Amorpha.
-Tak po prostu, dla zabawy. I może dla małej zemsty na Phantomie...Ukarałeś jego, a nie mnie. Widocznie nie wiesz wszystkiego. Wielki Władca Czasu pomylił się!
-Zapłacisz mi za to!-krzyknął Danny i ruszył na ducha. Ten odwrócił się i już miał zamiar zaatakować, ale utknął w jednej pozycji, jakby zmienił się w kamień. Władca Czasu skierował swoją laskę w jego stronę.
-Możecie iść, ja sobie z nim poradzę.-powiedział do nastolatków i lekko się uśmiechnął.-Zdejmę z was tę klątwę.
-Dziękujemy-powiedziała cała trójka razem. Danny złapał dziewczyny, zlecieli razem na dół, potem wyszli na zewnątrz i ruszyli na spokojnie w drogę powrotną. Gdy znaleźli odpowiednie drzwi, otworzyli je i przeszli. Ułamek sekundy później stali już w laboratorium. Dziewczyny podziękowały Danny'emu i wyszły z jego domu na ulicę.
-Ile tam byliśmy?-zapytała Heather, patrząc na niebo.
-Nie wiem, może nawet z godzinę.-odpowiedziała Renee i zajrzała na zegarek w telefonie.
-Jest kilka minut po piętnastej. Chwila... przecież przed piętnastą skończyłyśmy lekcje... Gdyby wziąć to na logikę wydawałoby się, że minęło zaledwie kilka minut! To trochę dziwne...
-Renee, byłyśmy u ducha czasu, a ty mówisz, że skoro jest praktycznie ta sama godzina, o której tu przyszłyśmy, to to jest dziwne?
Obie roześmiały się i każda poszła w swoją stronę.
Będą jeszcze odcinki? Są super! Mam nadzieje że jeszcze będą.
OdpowiedzUsuńMamy już plany ale czasu niestety nie...poza tym mamy kolejność i akurat nie jest moja kolej... pogonie drugą pisarkę XD
UsuńNo możecie dać już nowe?
OdpowiedzUsuńNo możecie dać już nowe?
OdpowiedzUsuń