Biologia. Nauczycielka kazała klasie przeczytać coś
potwornie nudnego i długiego w podręczniku, potem zrobić z tego notatkę. Renee
i Heather położyły się na ławce, czekając na cud, jakim mógłby być dzwonek. Lub
wejście dyrektora do klasy. W końcu, bo 15 minutach nadeszła wyczekana chwila,
dzwonek. Dziewczyny wychodząc z sali natknęły się na Dasha.
-Czego znów chcesz?-spytała oburzona Heather.
-Wiecie jaki jest jutro dzień?-powiedział słodkim głosem.
-Nie i nie obchodzi mnie to, musimy iść.-dodała Renee
odchodząc od Futbolisty i ciągając za sobą swoją przyjaciółkę.
Oburzone nastolatki poszły w stronę szafek. Schowały książki
i wyciągnęły kolejne. Kiedy poddenerwowana Rene zamykała szafkę, stanął za nią
Tacker ze swoim uśmieszkiem.Dziewczyny spojrzały na siebie znudzone.
-No witam dziewczęta, macie…
-Nie.-przerwały mu obie dziewczyny
-Ale nie dały…
-Nie.
-Nie dokoń…
-No nie.
-Ale...
-Jakiej części zdania "nie umówimy się z tobą" nie
rozumiesz?-spytała zdesperowana Reneesmee odchodząc wraz z Heather od amanda.
Pod klasą dziewczyny dosiadły się do Danny'ego który był czymś zdołowany.
Nastolatki patrzyły się na niego z troską lecz żadna z nich nic nie mówiła.
-Miałyście kiedyś taką sytuację, że zależało wam na jakiejś
osobie, a ona was znienawidziła za byle co?
Nastolatki spojrzały na Danny'ego ze współczuciem, nadal
jednak się nie odzywały. Następna była lekcja poezji. Wszyscy usnęli na ławkach
kiedy nauczyciel czytał Szekspira, wszyscy prócz zdołowanego Danny'ego. Leżał
na ławce udając że drzemie. Jedyną rzeczą, która obudziła klasę był dzwonek na
przerwę obiadową. Wszyscy udali się do stołówki gdzie dostali Zapiekanki z
tajemnym składnikiem. Nastolatki szybko przekonały się że ten składnik to
zgniła sardynka. Niektórzy zaryzykowali i skończyli u pielęgniarki.
-Mam jakieś ciasio…chce ktoś?-zapytała się Renee grzebiąc w
torbie z drugim śniadaniem.
-Ja!-rzekła Heather, wyciągając rękę w stronę pudełka
ciastek.Danny mruknął pod nosem.
-Danny, rozchmurz się… ciasio na pocieszenie?-uśmiechnęła
się blondynka, spoglądając na zdołowanego nastolatka.
-Nie, dzięki.
-Twoje ulubione… z czekoladą.
Danny spojrzał na ciastko.
-Wiem że chcesz, ale się rozchmurz.-powiedziała Renee
patrząca chytrze na łakomego chłopaka.
-No dobra… ale daj ciacho.-Danny wziął ciasteczko i
uśmiechnął się na chwilkę, lecz po chwili mina mu zrzedła kiedy obok stolika
przeszła oburzona Sam.
-No nie.-rzekły chórem zawiedzione nastolatki.
Rozległ się dzwonek kończący przerwę. Wszyscy udali się pod
inne klasy. Miały odbyć się pierwsze zajęcia dodatkowych lekcji. Heather
wybrała kolejną plastykę, Reneesmee jako jedyna ze szkoły wybrała astronomię, a
Danny dziwnym trafem dostał się na kulinarne.
Na plastyce, na początek trzeba było zdać znajomości stylów obrazów
i ich wykonawców, brunetka zdała to na 6. U Reneesmee było podobne, parę
gwiazdozbiorów, kometa czy meteoryt i planeta czy planetoida, a Danny musiał
zrobić jakieś w miarę jadalne danie, omlet się udał.
Każdy po zajęcia udał się do domów, zwolnieni byli z
ostatniego WF-u.
-Ale fart. Zaczynam lubić tego Ducha pudeł. Muszę mu
podziękować za zaatakowanie naszego trenera.-rzekła szczęśliwa Rene.
-No pewnie… ja chyba podaruje mu pudełko czy coś w tym
rodzaju.-dodała Heather.
-Chcecie dziękować duchowi?-spytał zaskoczony Danny.
-Sam się ciesz… miałeś mieć dziś zaliczenia.
-No fakt. Karton mu wystarczy.
Każdy rozdzielił się w swoją stronę.
Nazajutrz dziewczyny obudziły się z dziwnym wrażeniem, że
dzisiejszy dzień nie jest jakimś zwyczajnym dniem. Normalnie poszły do szkoły,
ale to, co zobaczyły po wejściu, było dla nich co najmniej zaskakujące. Pod
sufitem wisiały girlandy z papierowych serduszek, mnóstwo osób trzymało kwiaty,
na podłodze leżały nawet płatki róż...
-Oni chyba robią sobie ze mnie żarty. Jak patrzę na ten
przesłodzony wystrój szkoły, to mi się robi niedobrze...-powiedziała Heather i
odwróciła się.
-Chwila moment... czy dzisiaj są...-zaczęła Rene i wyjęła
telefon i spojrzała na datę - 14 lutego.-Tak... to dzisiaj... Walentynki.
Popatrzyły na siebie i ruszyły do szafek. Po drodze natknęły
się na Lancera w jasnoróżowej koszuli, Dasha, który znowu próbował do nich
zarywać i Tackera próbującego wcisnąć każdej napotkanej dziewczynie kwiatka.
Oparły się o szafki i rozejrzały.
-To były na szczęście już wszystkie denerwujące osoby w
otoczeniu...
-Najgorsze za nami. Przeżyjemy.
Schowały część książek i odwróciły się, by iść pod salę. Za
nimi stał Danny z dwoma różami w rękach i uśmiechał się do nich.
-Witajcie, moje Walentynki.-powiedział i podał im po
kwiatku.
-Dzięki-powiedziały jednocześnie i przytuliły go.
-Nie ma za co... tylko mnie nie duście!
Puściły już trochę rozczochranego chłopaka i cała trójka
poszła na lekcje. Reszta dnia minęła w miarę spokojnie, można było pośmiać się
z niskiego chłopca z pierwszej klasy, przebranego za amorka i roznoszącego
listy wrzucone do skrzynki, a potem z samych listów, które dostał praktycznie
każdy. Po lekcjach Renee i Heather znalazły kolejne karteczki w swoich
szafkach. Tresć na nich napisana była identyczna:"Spotkajmy się dzisiaj o
siódmej w parku". Podpisu nie było.
-Idziemy?-spytała jedna.
-Możemy, co nam szkodzi? Jak zobaczymy Dasha to ewentualnie
zwiejemy.-odrzekła druga i obie wyszły ze szkoły. Kilka godzin później spotkały
się w parku i usiadły razem na ławce przed fontanną.
Dziesięć po siódmej, a nikt się jeszcze nie zjawił.
-No gdzie on jest? Sam chciał się z nami spotkać, a teraz
jeszcze się spóźnia.-powiedziała Renee, patrząc na zegarek na telefonie.
-Kimkolwiek on jest, oberwie za to, że nas wystawił.-dodała
zdenerwowana tym oczekiwaniem Heather. Po chwili zobaczyły kogoś idącego w ich
stronę. Był to Ducho-Smyk. Podszedł do nich z uśmiechem.
-Czekacie na kogoś?-zapytał zaciekawiony. Dziewczyny na sam
jego widok, mimowolnie się uśmiechały.
-Tak.-odpowiedziała mu brunetka.-Ktoś chciał się z nami
dzisiaj spotkać, ale nie przyszedł. Niech ja się tylko dowiem, kto napisał te
liściki...
-Skoro i tak nie macie nic do roboty, może przejdziemy
się?-kontynuował rozmowę chłopak.
-Przejdziemy się?-zapytała z niedowierzaniem blondynka.-My
dwie i ty?
-Tak.
Dziewczyny spojrzały na siebie i pisnęły.
-No jasne!-odpowiedziały chórem, wstały o stanęły po obu stronach
Danny'ego. Spacerowali po parku, rozmawiając. Nagle chłopak zatrzymał się i
podskoczył.
-Au! Co to było?-odwrócił się, ale za nimi nikogo nie było.
-Coś się stało?-spytały nastolatki.
-Poczułem coś dziwnego... nieważne. Może mi się zdawało.
Chodźmy dalej.
Spacerowali tak jeszcze około pół godziny, po czym
dziewczyny wróciły do siebie. Heather weszła do domu, nadal się szczerząc, ale
przestała, gdy usiadła przy stole i spojrzała na coś dziwnego, co rzekomo miało
być makaronem w sosie pomidorowym.
-Nie jestem głodna, zjadłam na mieście...-powiedziała,
odsunęła talerz i pobiegła do pokoju, po drodze zgarniając kilka ciastek z
blatu kuchennego. Wieczorem popisała jeszcze z Renee i obie poszły spać.
Następnego dnia poszły do szkoły, nie spodziewając się już żadnych serduszek,
kwiatków, listów i tym podobnych. Poszły pod salę od fizyki, pod nią spotkały
Danny'ego.
-Witajcie, moje Walentynki.-powiedział, patrząc na nie
cielęcymi oczkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz