W liceum Caspra rozpoczęły się lekcje, ale jedna z uczennic klasy drugiej, Heather, jeszcze spała. Przekręciła się na jedne bok, później na drugi i w pewnym momencie zjechała z łóżka. Podniosła się gwałtownie, rozejrzała i sięgnęła po telefon.
-Co?! Już ósma?!-krzyknęła ze zdziwieniem, odłożyła komórkę i zaczęła szybko się przebierać. Zeszła na dół, wrzuciła drugie śniadanie do plecaka i wybiegła z domu. Po drodze wpadła na Reneesmee, która również wstała później niż zwykle.
-Ty też zaspałaś?-spytała koleżankę
-Tak... nie wiem dlaczego, ale zapomniałam ustawić sobie budzika. Dobra, chodźmy, może Lancer nie zdąrzył jeszcze sprawdzić obecności.
Dziewczyny popędziły do szkoły, przebiegły korytarz, nie marnując czasu na zostawienie rzeczy w szafkach i wpadły zadyszane do klasy. Przeprosiły nauczyciela za spóźnienie i zajęły swoje miejsca, po obu stronach Danny'ego. Chłopak spojrzał na nie i już miał zamiar cos powiedzieć, ale uciszyły go gestem. Dyrektor i jednocześnie wychowawca klasy przeszedł po sali i rozdał kartki uczniom.
-No nie, tylko nie to... -powiedziała załamana Renee.
-Nie uczyłam się... matka mnie zabije.-dodała Heather, wzięła długopis do ręki i zaczęła coś pisać. Dziesięć minut minęło bardzo szybko, nauczyciel zebrał kartkówki i przeszedł do omawiania tematu. Lekcja się skończyła, uczniowie rozbiegli się po korytarzu. Dziewczyny poszły do swoich szafek, by nie nosić się ze wszystkimi książkami. Blondynka, wyjmując książkę do historii, zdała sobie sprawę z tego, że...
-Zapomniałam kodu do szafki!-powiedziała i uderzyła się ręką w czoło.
-No to pięknie...-westchnęła jej przyjaciółka.-Chwila moment...czy mi się zdaje, czy nie wzięłam telefonu?
Brunetka wyjęła wszytskie podręczniki i zeszyty z plecaka, komórki jednak nie znalazła.
-Kurczę... myślisz, że zdąrzę pobiec do domu i wrócić?
-Raczej tak, masz bliżej niż ja, to przerwa śniadaniowa, a jeśli znam nauczycielkę od chemii, częściej to ona się spóźnia, niż ktoś z naszej klasy.
-Okej. To ja lecę!-Heather pobiegła w stronę wyjścia ze szkoły. Pech chciał że za zakrętem wpadła na dyrektora.
-A dokąd tak się spieszysz?-zapytał, mierząc ją wzrokiem.
-Eee... do toalety.-skłamała i poszła pod drzwi łazienki, a gdy Lancer zniknął za rogiem, wybiegła z budynku. Po kilku minutach wróciła i oparła się o ścianę, patrząc na Renee. Blondynka stała przy szafce z przyłożoną do niej szklanką, prawdopodobnie "pożyczoną" ze stołówki, i próbowała ustawić kod.
-Tak, udało się!-oznajmiła i otworzyła drzwiczki.
-To nie jest moja szafka...-powiedziała, patrząc na to, co było w środku. Po chwili ktoś za nią stanął. Odwróciła głowę i zobaczyła jednego z członków drużyny futbolowej.
-To moja szafka.-odezwał się i podniósł rękę, jakby zamierzał ją uderzyć.
-Tylko spróbuj ją uderzyć...-zaczęła brunetka i zacisnęła pięści. Chłopak spojrzał na nią.
-Nie biję dziewczyn.-przerwał jej z cieniem przerażenia w oczach i odszedł. Renee odetchnęła z ulgą i popatrzyła na koleżankę.
-Skoro to nie tu, to gdzie jest moja szafka?
-Po drugiej stronie mojej! Tobie się prawa z lewą pomyliła... dobra, ja spadam na lekcję, może uda mi się jeszcze spisać to ostatnie ćwiczenie.
-Dobra, ja też już idę, poem pokombinuję z szafką. Sama nie zrobiłam... chyba trzeciego...
-A to, to ja mam. Wynik możesz sprawdzić, ale moich chaotycznych obliczeń chyba nie zrozumiesz...
Pod salą dziewczyny spotkały Danny'ego.
-Gdzie żeście były tyle czasu?-spytał.-Co robiłyście całą przerwę?
-A wiesz, zabawna historia, opowiem ci na lekcji, jeśli chcesz.-odpowiedziała Heather. Cała klasa rochę sobie jeszcze poczekała na nauczycielkę. Lekcja, jak zwykle, minęła nudno, na szczęście bez niezapowiedzianych klasówek. Trójka przyjaciół wyszła razem na korytarz, po czym musieli się rozdzielić, gdyż pani od chemii zawołała na chwilę Danny'ego. Dziewczyny w tym czasie zeszły piętro niżej, zabrały książki na kolejny przedmiot i skierowały się z powrotem na górę, do sali od WOS-u. Wchodząc po schodach zobaczyły chłopaka biegnącego w ich stronę. Stanął jedną nogą na schodku, drugą jednak przypadkowo zahaczył o sznurówkę i poleciał do przodu, prosto na Renee i Heather. Pierwsza odskoczyła, druga zaś nie zdąrzyła i oboje spadli na dół.
-Au! Złaź ze mnie idioto, ręka mi drętwieje!-krzyknęła wkurzona Heather.
-Matko Boska, Danny, nic ci nie jest?-spytała Reneesmee i podeszła do nich.
-O, cześć Danny.-powiedziała brunetka-Możesz łaskawie ze mnie zejść?
-Jasne.-odpowiedział po chwili i powoli wstał.-Wybacz, ale się potknąłem i jakoś nie dałem rady..,
-To trzeba było sznurówki zawiązać.-przerwała mu Heather.-Wiesz, ile ty ważysz?!
-No...eee...
-Nawet nie mów. A tak w ogóle, Renee, dzięki za to, że zapytałaś, nic mi nie jest...
Spojrzała z lekkim oburzeniem na przyjaciółkę wpatrzoną w podłogę, po czym odwróciła się do Danny'ego.
-Na szczęście nic ci się nie stało, ale następnym razem patrz pod nogi. A jak spadać, to na nią.
-Spoko, będę uważać.-Danny już miał iść, ale zerknął na swoje buty, schylił się i zawiązał sznurówki.-Teraz już możemy isć.
Cała trójka poszła pod salę lekcyjną, a po zajęciach zwyczajowo wrócili do swoich domów przez park. Gdy Renee weszła za próg swego domu, czekała już na nią zdenerwowana matka.
-Masz szlaban!-krzyknęła wkurzona kobieta.
-Że co mam?-spytała zaskoczona dziewczyna.
-Mam ci to przeliterować?!
-Nie, dziękuję. Chyba że wolno.-zaśmiała się nastolatka.
-Co to ma być?-spytała się matka pokazując ocenę Reneesmee w elektronicznym dzienniku .
-No dwójka.
-Przez tydzień nigdzie nie wychodzisz i zabieram ci kompa!
-Jej nie ma szkoły!-ucieszyła się blondynka
-Do szkoły obowiązkowo. Ale żadnych spotkań z przyjaciółmi po lekcjach, nawet z Heather.-dodała matka i poszła do kuchni.
Zdenerwowana nastolatka udała się do swojego pokoju gdzie napisała SMSa do swojej przyjaciółki, która miała taką samą sytuację co ona. Dziewczyna położyła się na łóżku, by trochę porozmyślać. Wnet do jej okna ktoś zapukał. Przestraszona Renee zerwała się i wyjrzała przez okno. Unosił się za nim Danny.
-Czego chcesz?-spytała się podminowana dziewczyna.
-Chcę wam coś pokazać.-odparł chłopak wlatując do pokoju.
Nastolatka spojrzała podejrzliwie na ducha, po czym złapała go za rękę i nic nie mówiąc, unieśli się razem nad ziemię i wylecieli na zewnątrz, aby zabrać ze sobą Heather. Po wyczekiwanym pojawieniu się w pokoju Danny'ego i chwili stania w tajemniczej ciszy oraz małego zniecierpliwienia dziewczyn, poczuli lekkie mrowienie w nogach i powoli zaczęli się zapadać pod ziemię.
-Jak tam?-spytał Danny z uśmiechem na twarzy.
-Troszkę mrowi. Ale fajnie, jeszcze nigdy nie wnikałam w podłogę.-odparła Heather
Nastolatkowie przeniknęli przez podłogę a im oczom ukazało się białe pomieszczenie z różnymi sprzętami i urządzeniami, a na samym jego końcu znajdowało się coś w rodzaju rozsuwanych drzwi.
-Danny, co to za pokój?-zapytała zaciekawiona Reneesmee.
-Czas żebyście coś się dowiedziały czegoś więcej o mojej rodzinie.-odpowiedział Danny.
-Czyli twoi rodzice to naukowcy?-spytała Heather.
-Coś w tym sensie, lecz moi starzy to łowcy duchów.
Nastolatki spojrzały się na onieśmielonego nastolatka po czym na siebie.
-Czyli to na końcu to…?-zaczęły jednocześnie.
-Duch portal.-rzekł Danny podchodząc do portalu,. Zatrzymał się przed jakimś przyciskiem i nacisnął go. Wrota portalu się otworzyły a nastolatki ujrzały zieloną ścianę.
-Ojej.-powiedziały razem dziewczyny.
-Jak tam jest w środku?-spytała zaciekawiona Renee i zbliżyła się, ciągnąc za sobą przyjaciółkę.
-A chcecie się przekonać?-umiechnął się Danny.
Dziewczyny kiwnęły głowami, po czym podeszły jeszcze bliżej portalu. Już miały przez niego przejść, kiedy nagle zagrzmiało. Światła pogasły a portal się wyłączył.
-To ten portal jest na prąd?!-wzburzyła się Heather.-Bez sensu, kompletnie!
-Myślałem że na Ekto-energię.-odparł zaskoczony Danny.
-Najwidoczniej na pospolity prąd.-dodała Reneesmee
Nastolatkowie wzruszyli ramionami po czym zrezygnowani wyszli z pomieszczenia. Danny odstawił dziewczyny do domów po czym sam wrócił do siebie. Nazajutrz znowu było jedno wielkie zamieszanie. Także tym razem budzik nie obudził żadnej z dziewczyn. Znów była niezapowiedziana kartkówka z algebry, a Heather znów nie wzięła telefonu. Na szczęście Renee trafiła na dobrą szafkę a Danny nie spadł ze schodów na brunetkę, co gorzej dla niego, bo nikt nie zamortyzował jego upadku. Na stołówce stali w kolejce po obiad. Kiedy w końcu doczekali się dania, woleli je od razu wyrzucić, zamiast zjeść.
-Co to jest?-spytała obrzydzona blondynka.
-To chyba mielonka.-odparł Danny, patrząc na swoją tacę.
-To się rusza.-dodała Heather dźgając dziwną potrawę widelcem.
Siedzieli w ciszy, patrząc na "jedzenie", gdy ktoś nagle krzyknął coś o bitwie na żarcie. Większość zaczęła obrzucać się wszyskim, co nawinęło im się pod ręce, a pozostali uciekali z krzykiem lub chowali się gdzie popadło.
-Mam chyba dwa batony w kieszeni.-szepnęła Reneesmee na ucho swojej koleżance.
-To dawaj. Spadajmy lepiej nie chcesz chyba oberwać tą dziwną mielonką.
Cała trójka wyszła ze stołówki zakrywając się tacami. Dziewczyny zostawiły Danny'ego na korytarzu przed pomieszczeniam, wyszły na zewnątrz i usiadły przy stoliku. Miały już ugryźć batoniki, kiedy ktoś położył ręce na ich barkach. Nastolatki odwróciły się a za sobą zobaczyły wyraźnie niezadowolonego dytektora Lancera.
-No to się doigrałyście.-powiedział groźnym głosem.
-Chce pan gryza?-spytała z nadzieją Heather i uśmiechnęła się.
-To już batona nie można zjeść?-dodała podenerwowana Renee
-Do mojego gabinetu, i to już!
Dziewczyny poszły za nauczycielem. Przechodząc przez tłum uczniów, słychać było śmiechy i rozmowy o nich samych.
-Ooo... no to macie przypał!-powiedział śmiejący się chłopak.
-Zamknij się!-warknęła Heather, rzucając mu mordercze spojrzenie. Uczeń od razu umilkł i odsunął się do tyłu.
Weszły do gabinetu i usiadły na krzesłach przed biurkiem. Po chwili rozmowy, a tak dokładnie wykłócania się o to, kto zaczął walkę, kto tu jest na serio winny i czy jedzenie batoników to jakieś przestępstwo, zrezygnowane ale i zdenerwowane dziewczyny wyszły razem na korytarz.
-Mama mnie zabije i tym razem dosłownie.-powiedziała Heather załamanym głosem.-Zawieszenie w prawach ucznia na tydzień? Za co, ja się pytam, za co?!
Dziewczyny udały się do klas gdzie miały dodatkowe zajęcia, a po nich wróciły razem do domu. Niechętnie, to prawda, ale w końcu musiały. Znowu szlaban na komputer, telewizję i spotkania ze znajomymi. Czy to czasem nie dziwne? Coś tu jest nie w porządku... Heather walnęła się na łóżko, a poduszką przykryła twarz. Zdenerwowana, smutna, trudno opisać, jak się czuła. Usłyszała pukanie w szybę. Usiadła i spojrzała na Danny'ego unoszącego się za oknem. Znowu...
-Już chyba wiem po co przyleciał...-pomyślała dziewczyna, otwierając okno.
Jej przeczucia się sprawdziły, tak jak przeczucia jej przyjaciółki. Znowu stanęli w laboratorium w piwnicy domu ich kolegi. Danny włączył portal, a dziewczyny skorzystały z okazji i zaczęły krótką rozmowę.
-Słuchaj, nie wydaje ci się to... dziwne?-spytała szeptem Reneesmee.
-Oczywiście, to jest CONAJMNIEJ dziwne-odpowiedziała Heather.-Przypomnijmy sobie wszystko, co się dzisiaj wydarzyło.
-Niezapowiedziana kartkówa, zapomniałaś zabrać telefonu, Danny spadł ze schodów, coś niejadalnego na obiad, szlaban-wyliczała na palcach blondynka.
-Albo mam problemy z pamięcią, albo coś podobnego działo się przedwczoraj...
-To chyba obie mamy problemy... założę się, że zaraz...
Rozległ się grzmot. Znowu. Światła zgasły, portal się wyłączył. Znowu...
-Walnie piorun.-dokończyły jednocześnie.
Chłopak "odstawił" dziewczyny do ich domów i wrócił do siebie. Następnego dnia w szkole... można się było już spodziewać, co będzie. Była kartkówka, to fakt, ale nikt z trójki nie dostał złej oceny, byli przygotowani na taką ewentualność. Nikt niczego nie zapomniał, ani telefonu, ani kodu do szafki. A Danny, nadal posiniaczony od ostatnich dwóch upadków tym razem już nie zaliczył gleby, dziewczyny zatrzymały go zanim zbliżył się do schodów. Tylko sprawy z obiadem nie dało się tak łatwo załatwić. Część spaghetti wylądowało w śmietniku, ale i tak większość uczniów znów miała ubaw z rzucania tym świństwem. Heather i Reneesmee wymknęły się na zewnątrz, tym razem z kanapkami zamiast batoników. Nie natrafiły na dyrektora ani na korytarzu, ani na dworze. Czyżby to szczęście, czy przeczucie? Dziewczyny zjadły kanapki i wróciły do szkoły. Po drodze spotkały Lancera, prowadził grupkę uczniów do swojego gabinetu. Nie zauważył ich. Nastolatki szybko poszły pod salę od fizyki, tam natknęły się na Danny'ego. Jemu nie udało się wymknąć ze stołówki przed rozpoczęciem bitwy na żarcie. Heather usiadła obok niego i stłumiła śmiech.
-Ale wiesz, że to się nie spierze?-powiedziała Reneesmee i usiadła po drugiej stronie.
-Super.-odezwał się Danny, próbując zetrzeć resztę sosu z koszulki.
-Słuchaj, mam takie pytanie. Czy nie zauważyłeś czegoś... dziwnego?
-To znaczy?
-Czy to, co działo się przez ostatnie dni...
-Czasem się nie powtarzało? Domyśliłem się. Coś tu jest nie tak.
Zadzwonił dzwonek, przerywając rozmowę nastolatków. Klasa weszła do sali i zajęła miejsca. Kilka osób zaśmiało się, patrząc na Danny'ego, ale nauczyciel uciszył uczniów i rozpoczął lekcję. Nudną lekcję. Gdy ponownie rozległ się dźwięk dzwonka, wszyscy zerwali się z ławek i pobiegli do drzwi.
-Danny. Od razu idziemy do ciebie. Mam pewien pomysł...-powiedziała Heather, zatrzymując go zaraz po wyjściu na korytarz.
-Okej.
Trójka przyjaciół zabrała rzeczy z szafek i poszła prosto do domu Danny'ego. Zeszli od razu do laboratorium, rzucili plecaki gdzieś w kąt i stanęli przed portalem.
-Dobra. Co z tym twoim pomysłem?-zaczął Danny.
-Na fizyce mnie oświeciło. Jest jakiś duch, który włada czasem?
-Jest, Władca Czasu. A co?
-To właśnie mój pomysł. Może mógłbyś nas do niego zabrać. Powinien wiedzieć, co się dzieje.
Danny zamyślił się na chwilę.
-Obie się na to zgodzicie?
-Tak.-dziewczyny odpowiedziały jednocześnie.
-Dobrze. Też myślę, że on może nam pomóc.
-No to lecimy, co nie?-wtrąciła się Renee.-Nie ma co zwlekać, im szybciej to załatwimy, tym szybciej wszystko wróci do normy.
-Chyba ludzie mogą zwyczajnie wejść do Duch Strefy co?-zapytała Heather.
-No... tak. Najpierw chciałem was zabrać tam "pojazdem" ojca, ale średnio wiem jak go odpalić. Po co marnować czas...Transformacja!
Danny przemienił się w ducha, złapał dziewczyny za ręce i razem wskoczyli do portalu.
-Ale ekstra!-krzyknęła Heather, rozglądając się we wszystkie strony.
-Pozwiedzamy?-spytała Reneesmee i uśmiechnęła się do Danny'ego.
-Następnym razem...
-Ale chyba wiesz, dokąd lecieć, prawda?
-Eee... mniej więcej...
Trójka leciała przed siebie dobre kilkanaście minut. Dziewczynom ani trochę nie nudził się widok fioletowych drzwi, latających skał i różnych zjaw. W końcu ukazała się im wielka wyspa z wieżą zegarową. Wylądowali na niej.
-Wow... ten cały Władca Czasu ma niezła chatę.-powiedziała Heather i wszyscy podeszli do wejścia. Danny pchnął drzwi i ruszył korytarzem, dziewczyny zrobiły podobnie. Część schodów przeszli, resztę musieli już ominąć i po prostu wlecieli na górę. Renee i Heather stanęły z otwartymi ustami i tylko patrzyły na wszystko co znajdowało się w pomieszczeniu, Danny zaś podszedł do ducha znajdującego się niedaleko nich.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale...-przerwał swoją wypowiedź, duch odwrócił się.
-Wracasz po to by zniszczyć coś jeszcze?-zapytał i zmrużył oczy, przyglądając się podejrzliwie chłopakowi.
-Zniszczyć? Ja nic nie zrobiłem!
-Jeśli mogę się wtrącić...-odezwała się Heather i zbliżyła się do nich.-Mogę wiedzieć, o co chodzi?
Władca Czasu obrócił się w jej stronę, dziewczyna lekko się zatrzęsła.
-Ten oto chłopak przybył tutaj cztery dni temu i bez zastanowienia zaczął niszczyć to, co tylko mógł. Nie było mnie przy tym osobiście, gdy wróciłem, on już zniknął. O wszystkim dowiedziałem się od Obserwatorów. Odnalazłem sprawcę i zamknąłem go w pętli czasu.
-Pętli czasu?!-zapytała cała trójka jednocześnie.
-Tak.
-Ale za co?! Ja nic nie zrobiłem! Cztery dni temu byłem w szkole, dziewczyny mogą potwierdzić!
-Może byłeś w dwóch miejscach jednocześnie...
-Mam pytanie-znowu wtrąciła się Heather.-Skoro to Danny'ego chciał...pan... ukarać, to dlaczego my też tkwimy w tej pętli czasu?
-Widocznie w tym czasie, gdy go w niej zamykałem, byliście razem.
Trójka wymieniła znaczące spojrzenia.
-Byliśmy w laboratorium, chciałem im je pokazać, walnął piorun...
-Wtedy to się stało.-zakończył Władca Czasu.-Jeżeli przyszedłeś prosić mnie o zdjęcie tego...uroku z was, to moja odpowiedź brzmi nie. Nie mogę zrobić tego dla jednej czy dwóch osób, przykro mi.
-Czyli jednak nie jesteś wszechmocny, co?-rozległ się czyjś głos, a zaraz po nim szyderczy śmiech.
-Kto tu jest?-krzyknął duch czasu i rozejrzał się.
-Danny...-zaczęłam Reneesmee, ale nagle przerwała i wrzasnęła.-Czemu jest was dwóch?!
Danny obrócił się i odskoczył, zobaczył samego siebie stojącego za nim.
-Dwóch Dannych?-zdziwiła się Heather.-Co tu się dzieje?!
Władca Czasu spojrzał w ich stronę.
-Widzisz, jednak potrafisz być w dwóch miejscach jednocześnie...
-Wcale nie!-krzyknęli jednocześnie.
-Hmm... jeden z was na pewno nie jest prawdziwym Dannym.-powiedziała brunetka i podeszła do nich.
-Ja jestem prawdziwy!-znów odezwali się w tym samym czasie.
-Dosyć!-przerwał im duch czasu. -Nie mam zamiaru tego słuchać. Wynoście sie stąd, wszyscy! Pętli czasu nie zdejmę, pogadamy o tym dopiero, gdy dojdziecie, który jest tym niszczycielem.
Wszyscy skierowali się w stronę wyjścia, ale jeden z nich się zaśmiał.
-To nie jest śmieszne, Danny...-powiedziała Heather patrząc w przeciwną stronę.
-Ale ja się nie śmieję...-odrzekł chłopak i podszedł do niej.
-Ja się zaśmiałem.-odezwał się drugi chłopak.-Zaśmiałem się z głupoty was wszystkich! Hahaha!
Heather i Renee spojrzały na siebie.
-Ty nie jesteś Dannym!-krzyknęły i odwróciły się w jego stronę. Nie zobaczyły znanego im chłopaka, tylko jakiegoś innego ducha, bez twarzy.
-Co to ma znaczyć?-wtrącił się Władca Czasu i podleciał bliżej.-Kim jesteś?
-Nie pamiętasz mnie? Niby masz władzę nad czasem, wiesz wszystko, a nie pamiętasz ducha, który sabotował twój, jakby to nazwać, zamek?
-To byłeś ty!-krzyknęli nastolatkowie.
-Tak, ja. Ale nie w swojej postaci, tylko w postaci Danny'ego Phantoma, sławnego Duch-Smyka, który ocalił świat, bla bla bla. Znacie tą historyjkę, prawda?
-Kto to jest?-szepnęła Renee do Danny'ego, wykorzystując, chwilę nieuwagi ducha, gdy ten zwrócił się do Władcy Czasu
-Amorpho. Potrafi przyjąć dowolną postać, ducha, człowieka, nawet zwierzęcia.
-Czego ode mnie chciałeś, po co to wszystko niszczyłeś?-zapytał duch czasu Amorpha.
-Tak po prostu, dla zabawy. I może dla małej zemsty na Phantomie...Ukarałeś jego, a nie mnie. Widocznie nie wiesz wszystkiego. Wielki Władca Czasu pomylił się!
-Zapłacisz mi za to!-krzyknął Danny i ruszył na ducha. Ten odwrócił się i już miał zamiar zaatakować, ale utknął w jednej pozycji, jakby zmienił się w kamień. Władca Czasu skierował swoją laskę w jego stronę.
-Możecie iść, ja sobie z nim poradzę.-powiedział do nastolatków i lekko się uśmiechnął.-Zdejmę z was tę klątwę.
-Dziękujemy-powiedziała cała trójka razem. Danny złapał dziewczyny, zlecieli razem na dół, potem wyszli na zewnątrz i ruszyli na spokojnie w drogę powrotną. Gdy znaleźli odpowiednie drzwi, otworzyli je i przeszli. Ułamek sekundy później stali już w laboratorium. Dziewczyny podziękowały Danny'emu i wyszły z jego domu na ulicę.
-Ile tam byliśmy?-zapytała Heather, patrząc na niebo.
-Nie wiem, może nawet z godzinę.-odpowiedziała Renee i zajrzała na zegarek w telefonie.
-Jest kilka minut po piętnastej. Chwila... przecież przed piętnastą skończyłyśmy lekcje... Gdyby wziąć to na logikę wydawałoby się, że minęło zaledwie kilka minut! To trochę dziwne...
-Renee, byłyśmy u ducha czasu, a ty mówisz, że skoro jest praktycznie ta sama godzina, o której tu przyszłyśmy, to to jest dziwne?
Obie roześmiały się i każda poszła w swoją stronę.
Danny Phantom- Dalsze losy
Przyjaźń ma nowy wariant
czwartek, 21 listopada 2013
piątek, 4 października 2013
Ogłoszenie
Uwaga!
Zbliża się ważny dzień dla naszej jednej autorki, a konkretnie dla Heather. Jutro ma urodziny i tak sądzimy że pojawi się odcinek specjalny o jej urodzinach. Lecz być może będzie opóźnienie kilko dniowe. Każda z nas ma dużo roboty głównie ze szkołą i rodzicami. Ale i tak przed wczesne Happy Ghost four you ;)
Zbliża się ważny dzień dla naszej jednej autorki, a konkretnie dla Heather. Jutro ma urodziny i tak sądzimy że pojawi się odcinek specjalny o jej urodzinach. Lecz być może będzie opóźnienie kilko dniowe. Każda z nas ma dużo roboty głównie ze szkołą i rodzicami. Ale i tak przed wczesne Happy Ghost four you ;)
Reneesmee :3
wtorek, 10 września 2013
Odcinek 3 Walentynki cz.2
Zaskoczone dziewczyny patrzyły na zauroczonego Danny'ego.
-Walentynki?-zdziwiła się Heather.
-Przecież były wczoraj. I czemu się tak na nas patrzysz tak jak kiedyś na Paulinę?-dodała Renee.
-Skąd wy wiecie?
Nastolatki się uśmiechnęły.
-Tacker. Ale to nie ważne, ważne, że jesteście tu ze mną.-odparł Danny łapiąc je za ręce.
Idąc tak po korytarzu wszyscy uczniowie gapili się na nastolatków. Dziewczyny były poddenerwowane. Zatrzymali się, bo w oddali zobaczyli Valerie.
-Cześć Danny.-powiedziała i podeszła do nich.
-Hej Val.-odparł chłopak nadal trzymając nastolatki za ręce.
-Słuchaj musimy pogadać.-rzekła dziewczyna zabierając go na koniec korytarza.
Renee i Heather przez chwili miały spokój, lecz musiały się tłumaczyć innym o co chodziło.
-Danny…czemu mi nie powiedziałeś?-spytała niepewnie Valerie.
-O czym?
-No wiesz…o tym że jesteś…
-Jestem Ducho Smykiem!-przerwał Danny.
-Jak to jesteś Duchem?-powiedziała zaskoczona Valerie.
-To ty nie wiesz? Cały świat wie ,a ty nie?
-Skąd miałam się dowiedzieć… nie było mnie w mieście.-odparła nastolatka.–Czekaj. Skoro jesteś Phantom to jesteś bohaterem i…i chciałam cię zniszczyć.
Zdołowany i znudzony Danny spojrzał na oszołomioną dziewczynę, po czym poszedł z powrotem do Reneesmee i Heather.
Dziewczęta nie wiedzieć czemu wymknęły się do stołówki, gdzie trwał konkurs jedzenia Sera. Patrząc na brunetkę, widać było że jest zachwycona, lecz drugiej robiło się niedobrze.
-Heather musze wyjść… słabo mi.-powiedziała Renee idąc w stronę wyjścia.
-No proszę, wytrzymaj do końca przerwy.
Nastolatki poszły dalej na stoisko z Polskim przysmakiem. Heather ucieszyła się lecz Reneesmee poszła usiąść gdzieś daleko, by nie czuć zapachu oscypków. Po pięciu minutach dziewczyny odnalazły się.
-Jesteśmy w Ameryce, inny kontynent i wiele tysięcy Kilometrów od Polski… skąd tu wzięły się te przeklęte oscypki!?-spytała oburzona blondynka.
-Nie wiem… lecz wiem że kupiłam parę wędzonych.-uśmiechnęła się Heather wyciągając sery.
W końcu dzwonek zadzwonił na lekcje, dziewczyny udały się pod salę, gdzie czekał zmartwiony Danny.
-Gdzie byłyście, tak się bałem że jakiś duch was dorwie!-powiedział Danny podchodząc do nastolatek.
-Heather chciała kupić trochę naszych serów.-uśmiechnęła się Renee wyjmując z torby koleżanki paczkę ze serami.
-Fuuu…
-Jakie tam fuuu…dobre.-powiedziała oburzona brunetka
Wszyscy weszli do klasy. Nauczyciel ogłosił niezapowiedziany test z tematów których nikt się nie spodziewał.
-To koniec. Zginę, jak matka wróci z pracy.-rzekła Heather załamanym głosem.
-Po co komu wiedza o jakiś głupich stworkach?-dodała Renee odwracając się w stronę Danny'ego zapatrzonego w nią i brunetkę siedzącą obok.
-Danny… wszystko gra?-spytała Renee patrząc dziwnie na chłopaka.
-Nie gadać! Pisać!-krzyknął nauczyciel, uderzając ręką w biurko.
Wszyscy przerwali rozmowy i zaczęli pisać. Po lekcji wszyscy wybiegli ze szkoły do swoich domów, prócz Heather, która poszła odwiedzić swoją przyjaciółkę. Dziewczyny szybko ominęły kuchnię, gdzie matka nastolatki gotowała obiad, po czym poszły do pokoju. Zastanawiały się, czemu Danny tak się zachowywał. W końcu Reneesmee usiadła przed komputerem i zaczęła szukać wytłumaczenia.
-Masz coś?-spytała zaciekawiona Heather.
-Wszędzie piszą, że się zakochał lub że chce zwrócić na siebie uwagę.-odparła nastolatka wpatrzona w monitor.
-To nie może być prawdą.
Renee szukała jeszcze przez pół godziny, lecz nic nie znalazła.
-Renee…nie szukaj już. Chodź się przejść do parku…ochłoniesz.-powiedziała Brunetka wstając z krzesła.
-Może masz rację. Muszę dać sobie spokój… może to tylko deja vu.
Dziewczyny udały się w stronę parku. Szły w ciszy, lecz po chwili przerwał ją dźwięk łamanej gałęzi.
-Co to było?-spytała Heather.
Reneesmee schyliła się by podnieść dziwny obiekt.
-To chyba strzała.-powiedziała Renee przyglądając się znalezionemu przedmiotowi.
-Cała różowa, grot w kształcie serca…to nie może być…
-To strzała Amora!
Nastolatki usiadły na ławce, by bardziej przyjrzeć się strzale.
-Danny?!-krzyknęła Reneesmee patrząc w stronę fontanny.
-Niby gdzie? Tu nic nie ma!
-Nie na strzale… tam idzie Danny. Kryj się!-rzekła blondynka chowając się w krzakach i ciągnąc za sobą przyjaciółkę.
Zauważony nastolatek przeszedł koło miejsca, w którym chowały się dziewczyny, z jego ust wydobył się niebieski obłok. Nastolatki bacznie obserwowały go, aż do momentu kiedy omal na nie wpadł przebiegając przez krzaki na polane.
-TRANSFORMACJA!-krzyknął, po czym wokół jego ciała pojawiła się obręcz, a sam zmienił się w Ducho Smyka.
Dziewczyny patrzyły z niedowierzaniem na chłopaka który wzniósł się w powietrze.
-Wiem że tu jesteś duchu…pokaż się!-rzekł Danny, a przed nim pojawił się mały duch dziecka, z blond włosami i pieluszką. W ręku trzymał mały łuk a na plecach miał kołczan ze strzałami.
-Czego chcesz?-spytał–Ja tylko szukam portalu do Duch strefy.-powiedział duszek.
-Kim jesteś?
-Kim ja jestem?-zaśmiał się chłopiec.–Jestem Amorek, duch zakochanych. Pojawiam się tylko w walentynki, by siać miłość. A jak tam z twoim uczuciem?
-Z moim? O czym ty mówisz?-zapytał zaskoczony Danny.
-Nic nie poczułeś? Widocznie nie trafiłem.
-O co ci chodzi?
-Nieważne.
Nastolatek spojrzał na Amora, po czym poleciał w stronę miasta. Dziewczyny lekko oszołomione wyszły z krzaków w stronę duszka.
-Aa!! Ludzie!! Gdzie jest ten portal?!-krzyknął Amorek, próbując się schować
-Spokojnie, nic ci nie zrobimy. Po prostu mamy kilka pytań.-powiedziała Brunetka podchodząc ostrożnie do zjawy.
-Jakie znów pytania?-zapytał zniecierpliwiony.
-Wspomniałeś coś o tym, że próbowałeś trafić Ducho smyka…po co?-spytała Renee
-No jak to "po co?". Przy nim stały dwie piękne dziewczyny. Trzeba było mu w tym pomóc.-powiedział Amorek.
-Jak to odkręcić?-spytała się nachalnie Heather.
-To już nie jest takie proste… a właściwie jest. Potrzebna jest tylko róża i magiczny znak.-odparł Duch.–O! jest i portal. To ja spadam. Do zobaczenia za rok!-krzyknął, po czym zniknął w portalu, zostawiając dziewczyny z zagadką.
-O co chodzi z tym magicznym znakiem?-spytała Heather.
-Nie wiem.-odparła Renee wyciągając komórkę, by sprawdzić godzinę.
-O nie! Już siódma. Mama mnie zabije, a jutro sprawdzian.-oznajmiła Renee ruszając w stronę domu.
Kiedy Reneesmee weszła już do domu, czekała tam na nią zdenerwowana matka z kolacją.
-Gdzieś ty była…kolacja stygnie.-oznajmiła kobieta.
-Nie jestem głodna.-odparła Renee wchodząc po schodach.
Nastolatka położyła się na łóżko i sięgnęła po książkę. Nagle usłyszała czyjś głos.
-Gdzie byłaś przez cały dzień?
Reneesmee zerwała się by zobaczyć kto to. Był to Ducho Smyk, który siedział na jej parapecie
-Skąd wiesz gdzie ja mieszkam?!-spytała przestraszona dziewczyna.
-Jestem duchem i wiem wszystko.
-To powinieneś wiedzieć, Danny, że mamy jutro sprawdzian!
-Że co?-spytał zaskoczony chłopak.
Nastolatka połapała się, że źle to powiedziała.
-Ty wiesz?
-Ja…no...o czym ty mówisz?-reneesmee próbowała się wykręcić.
-Że mam dwa oblicza.
-Wkopałam się. Tak wiemy.
-Heather też wie? Jak się dowiedziałyście?
-Widziałyśmy cię w parku.-powiedziała Renee, pisząc SMSa do przyjaciółki.
-Dobra, wiesz już wszystko…a teraz nie chcę być niemiła, ale muszę się uczyć i nie możesz tu być w żadnej swojej postaci.-oznajmiła blondynka, podnosząć podręcznik. Danny nie wychodził…patrzył cały czas na nią... Nazajutrz rano stał w tym samym miejscu a Renee nie spała przez całą noc.
W szkole spotkała Heather.
-Kobieto, co ci jest?-spytała zmartwiona.
-Danny stał w moim pokoju przez całą noc. Przynajmniej umiem wszystko na matmę.-odparła zmęczona Renee.
Po wejściu do klasy i napisaniu sprawdzianu, nastolatka położyła się na ławce i zasnęła, a w tym czasie reszta klasy głowiła się nad zadaniami. Śpiącą dziewczynę obudziły gratulacje nauczyciela dla Tackera i dla niej, za A ze sprawdzianu.
Danny chodził krok w krok za nastolatkami w szkole, a po szkole dziewczyną udało się go zgubić i zajść do domu Heather.
-Musimy coś zrobić.-powiedziała Heather.
-Mam pomysł.-rzekła Reneesmee, wychodząc z jej pokoju.
-To daj znać czy się udało.-powiedziała ciszej bruneta po czym usiadła przy komputerze i zajrzała na Facebooka.
Reneesmee w tym czasie wymigała się od spróbowania ciasta matki swojej przyjaciółki, zaszła do kwiaciarni po różę i udała się pod dom Fentonów.
Drzwi otworzył jej Jack Fenton. Wpuścił ją, a ona udała się do pokoju Danego. Wzięła parę oddechów i weszła.
-Co tu robisz Renee?-spytał zaskoczony chłopak.
-Przyszłam coś naprawić.-powiedziała Dziewczyna kładąc różę na biurku.
-Nasz związek?-powiedział Danny z cielęcymi oczkami.
-Nie jesteśmy parą! Przyszłam po to by…
-Ktoś idzie. Kryj się.-przerwał Danny
Nastolatka schowała się pod łóżkiem chłopaka. W tym momencie do pokoju weszła Jazz.
-Do kogo ty gadasz Danny?-spytała zmartwiona.
-Do…nikogo.-oparł Danny
-Danny…możesz ze mną porozmawiać o problemach…
-Tak wiem o tym a teraz zostawisz mnie samego.-przerwał nachalnie. Jazz wyszła z pokoju, a Reneesmee wygrzebała się z pod łózka chłopaka, cała w kurzu.
-Kiedy ty tam odkurzałeś?-zapytała blondynka otrzepując ubrania.
-Wiesz to chyba już…
-Daruj se odpowiedź.
-A więc co chciałaś ode mnie?-spytał uroczo Danny.
Dziewczyna westchnęła.
-Oby o to chodziło.-szepnęła i pocałowała nastolatka w policzek.
Danny spojrzał się na nią po czym otrząsnął się.
-I co? Zadziałało?-zapytała z nadzieję Renee.
-Co zadziałało?
-Eee...nieważne. Kto tutaj wszedł?
-Moja starsza siostra Jazz, jak zwykle musiała się wtrącić.
-Wolę jej unikać. Może chodźmy do Heather?
-Okej.
Wyszli razem na zewnątrz, Danny przemienił się w ducha i dotarli na miejsce bardzo szybko.Brunetka przywitała ich z uśmiechem. Gdy już weszli, szepnęła do przyjaciółki.
-Naprawiłaś to?
-No. Jakoś się udało... mogę skorzystać z toalety?
-Pewnie. Wiesz, gdzie to.
Reneesmee wyszła z pokoju, zostawiając Heather z Dannym. Popatrzyli na siebie.
-No, nareszcie nie gapisz się na mnie, jakbym była Pauliną!-powiedziała dziewczyna.
-Tak się na ciebie gapiłem?-spytał zdziwiony nastolatek.
-Nie pamiętasz?
-Nie, a co mam pamiętać?
-No wiesz... długa historia, ważne, że już jesteś normalny.-zakończyła Heather i przytuliła chłopaka. Danny był zaskoczony jej reakcją, ale też ją przytulił. Tę miłą chwilę przerwał jakiś błysk. Dziewczyna nie puszczając Danny'ego, spojrzała przez okno i zobaczyła chłopaka z telefonem stojącego na balkonie w sąsiednim domu.
-Ha! Ale będzie, gdy wstawię waszą fotkę na fejsa!-krzyknął, patrząc w ich stronę.
-Tylko spróbuj, a wszyscy zobaczą twoje zdjęcie... wiesz, a którym mówię, Philip, dobrze wiesz!-odpowiedziała mu Heather.
-Mówiłaś, że je usunęłaś! Żartujesz teraz, ty żartujesz!-chłopak był wyraźnie przerażony, uciekł szybko do środka, krzycząc coś niezrozumiałego. Dziewczyna odwróciła wzrok, popatrzyła na Danny'ego i znów się do niego przytuliła. Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju weszła Renee. Dwójka od razu się od siebie odsunęła, jedno spojrzało w sufit, drugie w podłogę. Rozległ się dźwięk dzwonka, blondynka wyjęła telefon z kieszeni. Spojrzała na ekran, potem na swoich przyjaciół.
-Wybaczcie, że wam przerwałam... nie wiedziałam, że...
-Wstawił to...-odezwała się Heather.-Sam się o to prosił.-sięgnęła po swoją komórkę i już miała dodać zdjęcie, gdy zobaczyła coś innego.
-Em... Renee, to chyba ty, nie?-powiedziała i pokazała jej zdjęcie. Danny z ciekawości również na nie zajrzał.
-Ty mnie pocałowałaś?!-zapytał zaskoczony.
-Może...-odpowiedziała blondynka.-Skąd ta fotka się tu wzięła?!
-Nie wiem. Czekaj, zaraz coś wstawię i mówię ci, nie ma opcji, byś się nie zaśmiała.-powiedziała Heather. Wzięła telefon z ręki przyjaciółki i napisała coś. Pozostała dwójka sięgnęła po swoje komórki i jednocześnie się zaśmiali. Za oknem rozległ się krzyk Philipa, który był na tym zdjęciu, i to ubrany w sukienkę. Cała trójka odpowiedziała mu jeszcze głośniejszym śmiechem.
-Walentynki?-zdziwiła się Heather.
-Przecież były wczoraj. I czemu się tak na nas patrzysz tak jak kiedyś na Paulinę?-dodała Renee.
-Skąd wy wiecie?
Nastolatki się uśmiechnęły.
-Tacker. Ale to nie ważne, ważne, że jesteście tu ze mną.-odparł Danny łapiąc je za ręce.
Idąc tak po korytarzu wszyscy uczniowie gapili się na nastolatków. Dziewczyny były poddenerwowane. Zatrzymali się, bo w oddali zobaczyli Valerie.
-Cześć Danny.-powiedziała i podeszła do nich.
-Hej Val.-odparł chłopak nadal trzymając nastolatki za ręce.
-Słuchaj musimy pogadać.-rzekła dziewczyna zabierając go na koniec korytarza.
Renee i Heather przez chwili miały spokój, lecz musiały się tłumaczyć innym o co chodziło.
-Danny…czemu mi nie powiedziałeś?-spytała niepewnie Valerie.
-O czym?
-No wiesz…o tym że jesteś…
-Jestem Ducho Smykiem!-przerwał Danny.
-Jak to jesteś Duchem?-powiedziała zaskoczona Valerie.
-To ty nie wiesz? Cały świat wie ,a ty nie?
-Skąd miałam się dowiedzieć… nie było mnie w mieście.-odparła nastolatka.–Czekaj. Skoro jesteś Phantom to jesteś bohaterem i…i chciałam cię zniszczyć.
Zdołowany i znudzony Danny spojrzał na oszołomioną dziewczynę, po czym poszedł z powrotem do Reneesmee i Heather.
Dziewczęta nie wiedzieć czemu wymknęły się do stołówki, gdzie trwał konkurs jedzenia Sera. Patrząc na brunetkę, widać było że jest zachwycona, lecz drugiej robiło się niedobrze.
-Heather musze wyjść… słabo mi.-powiedziała Renee idąc w stronę wyjścia.
-No proszę, wytrzymaj do końca przerwy.
Nastolatki poszły dalej na stoisko z Polskim przysmakiem. Heather ucieszyła się lecz Reneesmee poszła usiąść gdzieś daleko, by nie czuć zapachu oscypków. Po pięciu minutach dziewczyny odnalazły się.
-Jesteśmy w Ameryce, inny kontynent i wiele tysięcy Kilometrów od Polski… skąd tu wzięły się te przeklęte oscypki!?-spytała oburzona blondynka.
-Nie wiem… lecz wiem że kupiłam parę wędzonych.-uśmiechnęła się Heather wyciągając sery.
W końcu dzwonek zadzwonił na lekcje, dziewczyny udały się pod salę, gdzie czekał zmartwiony Danny.
-Gdzie byłyście, tak się bałem że jakiś duch was dorwie!-powiedział Danny podchodząc do nastolatek.
-Heather chciała kupić trochę naszych serów.-uśmiechnęła się Renee wyjmując z torby koleżanki paczkę ze serami.
-Fuuu…
-Jakie tam fuuu…dobre.-powiedziała oburzona brunetka
Wszyscy weszli do klasy. Nauczyciel ogłosił niezapowiedziany test z tematów których nikt się nie spodziewał.
-To koniec. Zginę, jak matka wróci z pracy.-rzekła Heather załamanym głosem.
-Po co komu wiedza o jakiś głupich stworkach?-dodała Renee odwracając się w stronę Danny'ego zapatrzonego w nią i brunetkę siedzącą obok.
-Danny… wszystko gra?-spytała Renee patrząc dziwnie na chłopaka.
-Nie gadać! Pisać!-krzyknął nauczyciel, uderzając ręką w biurko.
Wszyscy przerwali rozmowy i zaczęli pisać. Po lekcji wszyscy wybiegli ze szkoły do swoich domów, prócz Heather, która poszła odwiedzić swoją przyjaciółkę. Dziewczyny szybko ominęły kuchnię, gdzie matka nastolatki gotowała obiad, po czym poszły do pokoju. Zastanawiały się, czemu Danny tak się zachowywał. W końcu Reneesmee usiadła przed komputerem i zaczęła szukać wytłumaczenia.
-Masz coś?-spytała zaciekawiona Heather.
-Wszędzie piszą, że się zakochał lub że chce zwrócić na siebie uwagę.-odparła nastolatka wpatrzona w monitor.
-To nie może być prawdą.
Renee szukała jeszcze przez pół godziny, lecz nic nie znalazła.
-Renee…nie szukaj już. Chodź się przejść do parku…ochłoniesz.-powiedziała Brunetka wstając z krzesła.
-Może masz rację. Muszę dać sobie spokój… może to tylko deja vu.
Dziewczyny udały się w stronę parku. Szły w ciszy, lecz po chwili przerwał ją dźwięk łamanej gałęzi.
-Co to było?-spytała Heather.
Reneesmee schyliła się by podnieść dziwny obiekt.
-To chyba strzała.-powiedziała Renee przyglądając się znalezionemu przedmiotowi.
-Cała różowa, grot w kształcie serca…to nie może być…
-To strzała Amora!
Nastolatki usiadły na ławce, by bardziej przyjrzeć się strzale.
-Danny?!-krzyknęła Reneesmee patrząc w stronę fontanny.
-Niby gdzie? Tu nic nie ma!
-Nie na strzale… tam idzie Danny. Kryj się!-rzekła blondynka chowając się w krzakach i ciągnąc za sobą przyjaciółkę.
Zauważony nastolatek przeszedł koło miejsca, w którym chowały się dziewczyny, z jego ust wydobył się niebieski obłok. Nastolatki bacznie obserwowały go, aż do momentu kiedy omal na nie wpadł przebiegając przez krzaki na polane.
-TRANSFORMACJA!-krzyknął, po czym wokół jego ciała pojawiła się obręcz, a sam zmienił się w Ducho Smyka.
Dziewczyny patrzyły z niedowierzaniem na chłopaka który wzniósł się w powietrze.
-Wiem że tu jesteś duchu…pokaż się!-rzekł Danny, a przed nim pojawił się mały duch dziecka, z blond włosami i pieluszką. W ręku trzymał mały łuk a na plecach miał kołczan ze strzałami.
-Czego chcesz?-spytał–Ja tylko szukam portalu do Duch strefy.-powiedział duszek.
-Kim jesteś?
-Kim ja jestem?-zaśmiał się chłopiec.–Jestem Amorek, duch zakochanych. Pojawiam się tylko w walentynki, by siać miłość. A jak tam z twoim uczuciem?
-Z moim? O czym ty mówisz?-zapytał zaskoczony Danny.
-Nic nie poczułeś? Widocznie nie trafiłem.
-O co ci chodzi?
-Nieważne.
Nastolatek spojrzał na Amora, po czym poleciał w stronę miasta. Dziewczyny lekko oszołomione wyszły z krzaków w stronę duszka.
-Aa!! Ludzie!! Gdzie jest ten portal?!-krzyknął Amorek, próbując się schować
-Spokojnie, nic ci nie zrobimy. Po prostu mamy kilka pytań.-powiedziała Brunetka podchodząc ostrożnie do zjawy.
-Jakie znów pytania?-zapytał zniecierpliwiony.
-Wspomniałeś coś o tym, że próbowałeś trafić Ducho smyka…po co?-spytała Renee
-No jak to "po co?". Przy nim stały dwie piękne dziewczyny. Trzeba było mu w tym pomóc.-powiedział Amorek.
-Jak to odkręcić?-spytała się nachalnie Heather.
-To już nie jest takie proste… a właściwie jest. Potrzebna jest tylko róża i magiczny znak.-odparł Duch.–O! jest i portal. To ja spadam. Do zobaczenia za rok!-krzyknął, po czym zniknął w portalu, zostawiając dziewczyny z zagadką.
-O co chodzi z tym magicznym znakiem?-spytała Heather.
-Nie wiem.-odparła Renee wyciągając komórkę, by sprawdzić godzinę.
-O nie! Już siódma. Mama mnie zabije, a jutro sprawdzian.-oznajmiła Renee ruszając w stronę domu.
Kiedy Reneesmee weszła już do domu, czekała tam na nią zdenerwowana matka z kolacją.
-Gdzieś ty była…kolacja stygnie.-oznajmiła kobieta.
-Nie jestem głodna.-odparła Renee wchodząc po schodach.
Nastolatka położyła się na łóżko i sięgnęła po książkę. Nagle usłyszała czyjś głos.
-Gdzie byłaś przez cały dzień?
Reneesmee zerwała się by zobaczyć kto to. Był to Ducho Smyk, który siedział na jej parapecie
-Skąd wiesz gdzie ja mieszkam?!-spytała przestraszona dziewczyna.
-Jestem duchem i wiem wszystko.
-To powinieneś wiedzieć, Danny, że mamy jutro sprawdzian!
-Że co?-spytał zaskoczony chłopak.
Nastolatka połapała się, że źle to powiedziała.
-Ty wiesz?
-Ja…no...o czym ty mówisz?-reneesmee próbowała się wykręcić.
-Że mam dwa oblicza.
-Wkopałam się. Tak wiemy.
-Heather też wie? Jak się dowiedziałyście?
-Widziałyśmy cię w parku.-powiedziała Renee, pisząc SMSa do przyjaciółki.
-Dobra, wiesz już wszystko…a teraz nie chcę być niemiła, ale muszę się uczyć i nie możesz tu być w żadnej swojej postaci.-oznajmiła blondynka, podnosząć podręcznik. Danny nie wychodził…patrzył cały czas na nią... Nazajutrz rano stał w tym samym miejscu a Renee nie spała przez całą noc.
W szkole spotkała Heather.
-Kobieto, co ci jest?-spytała zmartwiona.
-Danny stał w moim pokoju przez całą noc. Przynajmniej umiem wszystko na matmę.-odparła zmęczona Renee.
Po wejściu do klasy i napisaniu sprawdzianu, nastolatka położyła się na ławce i zasnęła, a w tym czasie reszta klasy głowiła się nad zadaniami. Śpiącą dziewczynę obudziły gratulacje nauczyciela dla Tackera i dla niej, za A ze sprawdzianu.
Danny chodził krok w krok za nastolatkami w szkole, a po szkole dziewczyną udało się go zgubić i zajść do domu Heather.
-Musimy coś zrobić.-powiedziała Heather.
-Mam pomysł.-rzekła Reneesmee, wychodząc z jej pokoju.
-To daj znać czy się udało.-powiedziała ciszej bruneta po czym usiadła przy komputerze i zajrzała na Facebooka.
Reneesmee w tym czasie wymigała się od spróbowania ciasta matki swojej przyjaciółki, zaszła do kwiaciarni po różę i udała się pod dom Fentonów.
Drzwi otworzył jej Jack Fenton. Wpuścił ją, a ona udała się do pokoju Danego. Wzięła parę oddechów i weszła.
-Co tu robisz Renee?-spytał zaskoczony chłopak.
-Przyszłam coś naprawić.-powiedziała Dziewczyna kładąc różę na biurku.
-Nasz związek?-powiedział Danny z cielęcymi oczkami.
-Nie jesteśmy parą! Przyszłam po to by…
-Ktoś idzie. Kryj się.-przerwał Danny
Nastolatka schowała się pod łóżkiem chłopaka. W tym momencie do pokoju weszła Jazz.
-Do kogo ty gadasz Danny?-spytała zmartwiona.
-Do…nikogo.-oparł Danny
-Danny…możesz ze mną porozmawiać o problemach…
-Tak wiem o tym a teraz zostawisz mnie samego.-przerwał nachalnie. Jazz wyszła z pokoju, a Reneesmee wygrzebała się z pod łózka chłopaka, cała w kurzu.
-Kiedy ty tam odkurzałeś?-zapytała blondynka otrzepując ubrania.
-Wiesz to chyba już…
-Daruj se odpowiedź.
-A więc co chciałaś ode mnie?-spytał uroczo Danny.
Dziewczyna westchnęła.
-Oby o to chodziło.-szepnęła i pocałowała nastolatka w policzek.
Danny spojrzał się na nią po czym otrząsnął się.
-I co? Zadziałało?-zapytała z nadzieję Renee.
-Co zadziałało?
-Eee...nieważne. Kto tutaj wszedł?
-Moja starsza siostra Jazz, jak zwykle musiała się wtrącić.
-Wolę jej unikać. Może chodźmy do Heather?
-Okej.
Wyszli razem na zewnątrz, Danny przemienił się w ducha i dotarli na miejsce bardzo szybko.Brunetka przywitała ich z uśmiechem. Gdy już weszli, szepnęła do przyjaciółki.
-Naprawiłaś to?
-No. Jakoś się udało... mogę skorzystać z toalety?
-Pewnie. Wiesz, gdzie to.
Reneesmee wyszła z pokoju, zostawiając Heather z Dannym. Popatrzyli na siebie.
-No, nareszcie nie gapisz się na mnie, jakbym była Pauliną!-powiedziała dziewczyna.
-Tak się na ciebie gapiłem?-spytał zdziwiony nastolatek.
-Nie pamiętasz?
-Nie, a co mam pamiętać?
-No wiesz... długa historia, ważne, że już jesteś normalny.-zakończyła Heather i przytuliła chłopaka. Danny był zaskoczony jej reakcją, ale też ją przytulił. Tę miłą chwilę przerwał jakiś błysk. Dziewczyna nie puszczając Danny'ego, spojrzała przez okno i zobaczyła chłopaka z telefonem stojącego na balkonie w sąsiednim domu.
-Ha! Ale będzie, gdy wstawię waszą fotkę na fejsa!-krzyknął, patrząc w ich stronę.
-Tylko spróbuj, a wszyscy zobaczą twoje zdjęcie... wiesz, a którym mówię, Philip, dobrze wiesz!-odpowiedziała mu Heather.
-Mówiłaś, że je usunęłaś! Żartujesz teraz, ty żartujesz!-chłopak był wyraźnie przerażony, uciekł szybko do środka, krzycząc coś niezrozumiałego. Dziewczyna odwróciła wzrok, popatrzyła na Danny'ego i znów się do niego przytuliła. Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju weszła Renee. Dwójka od razu się od siebie odsunęła, jedno spojrzało w sufit, drugie w podłogę. Rozległ się dźwięk dzwonka, blondynka wyjęła telefon z kieszeni. Spojrzała na ekran, potem na swoich przyjaciół.
-Wybaczcie, że wam przerwałam... nie wiedziałam, że...
-Wstawił to...-odezwała się Heather.-Sam się o to prosił.-sięgnęła po swoją komórkę i już miała dodać zdjęcie, gdy zobaczyła coś innego.
-Em... Renee, to chyba ty, nie?-powiedziała i pokazała jej zdjęcie. Danny z ciekawości również na nie zajrzał.
-Ty mnie pocałowałaś?!-zapytał zaskoczony.
-Może...-odpowiedziała blondynka.-Skąd ta fotka się tu wzięła?!
-Nie wiem. Czekaj, zaraz coś wstawię i mówię ci, nie ma opcji, byś się nie zaśmiała.-powiedziała Heather. Wzięła telefon z ręki przyjaciółki i napisała coś. Pozostała dwójka sięgnęła po swoje komórki i jednocześnie się zaśmiali. Za oknem rozległ się krzyk Philipa, który był na tym zdjęciu, i to ubrany w sukienkę. Cała trójka odpowiedziała mu jeszcze głośniejszym śmiechem.
środa, 28 sierpnia 2013
Odcinek 2 Walentynki cz.1
Biologia. Nauczycielka kazała klasie przeczytać coś
potwornie nudnego i długiego w podręczniku, potem zrobić z tego notatkę. Renee
i Heather położyły się na ławce, czekając na cud, jakim mógłby być dzwonek. Lub
wejście dyrektora do klasy. W końcu, bo 15 minutach nadeszła wyczekana chwila,
dzwonek. Dziewczyny wychodząc z sali natknęły się na Dasha.
-Czego znów chcesz?-spytała oburzona Heather.
-Wiecie jaki jest jutro dzień?-powiedział słodkim głosem.
-Nie i nie obchodzi mnie to, musimy iść.-dodała Renee
odchodząc od Futbolisty i ciągając za sobą swoją przyjaciółkę.
Oburzone nastolatki poszły w stronę szafek. Schowały książki
i wyciągnęły kolejne. Kiedy poddenerwowana Rene zamykała szafkę, stanął za nią
Tacker ze swoim uśmieszkiem.Dziewczyny spojrzały na siebie znudzone.
-No witam dziewczęta, macie…
-Nie.-przerwały mu obie dziewczyny
-Ale nie dały…
-Nie.
-Nie dokoń…
-No nie.
-Ale...
-Jakiej części zdania "nie umówimy się z tobą" nie
rozumiesz?-spytała zdesperowana Reneesmee odchodząc wraz z Heather od amanda.
Pod klasą dziewczyny dosiadły się do Danny'ego który był czymś zdołowany.
Nastolatki patrzyły się na niego z troską lecz żadna z nich nic nie mówiła.
-Miałyście kiedyś taką sytuację, że zależało wam na jakiejś
osobie, a ona was znienawidziła za byle co?
Nastolatki spojrzały na Danny'ego ze współczuciem, nadal
jednak się nie odzywały. Następna była lekcja poezji. Wszyscy usnęli na ławkach
kiedy nauczyciel czytał Szekspira, wszyscy prócz zdołowanego Danny'ego. Leżał
na ławce udając że drzemie. Jedyną rzeczą, która obudziła klasę był dzwonek na
przerwę obiadową. Wszyscy udali się do stołówki gdzie dostali Zapiekanki z
tajemnym składnikiem. Nastolatki szybko przekonały się że ten składnik to
zgniła sardynka. Niektórzy zaryzykowali i skończyli u pielęgniarki.
-Mam jakieś ciasio…chce ktoś?-zapytała się Renee grzebiąc w
torbie z drugim śniadaniem.
-Ja!-rzekła Heather, wyciągając rękę w stronę pudełka
ciastek.Danny mruknął pod nosem.
-Danny, rozchmurz się… ciasio na pocieszenie?-uśmiechnęła
się blondynka, spoglądając na zdołowanego nastolatka.
-Nie, dzięki.
-Twoje ulubione… z czekoladą.
Danny spojrzał na ciastko.
-Wiem że chcesz, ale się rozchmurz.-powiedziała Renee
patrząca chytrze na łakomego chłopaka.
-No dobra… ale daj ciacho.-Danny wziął ciasteczko i
uśmiechnął się na chwilkę, lecz po chwili mina mu zrzedła kiedy obok stolika
przeszła oburzona Sam.
-No nie.-rzekły chórem zawiedzione nastolatki.
Rozległ się dzwonek kończący przerwę. Wszyscy udali się pod
inne klasy. Miały odbyć się pierwsze zajęcia dodatkowych lekcji. Heather
wybrała kolejną plastykę, Reneesmee jako jedyna ze szkoły wybrała astronomię, a
Danny dziwnym trafem dostał się na kulinarne.
Na plastyce, na początek trzeba było zdać znajomości stylów obrazów
i ich wykonawców, brunetka zdała to na 6. U Reneesmee było podobne, parę
gwiazdozbiorów, kometa czy meteoryt i planeta czy planetoida, a Danny musiał
zrobić jakieś w miarę jadalne danie, omlet się udał.
Każdy po zajęcia udał się do domów, zwolnieni byli z
ostatniego WF-u.
-Ale fart. Zaczynam lubić tego Ducha pudeł. Muszę mu
podziękować za zaatakowanie naszego trenera.-rzekła szczęśliwa Rene.
-No pewnie… ja chyba podaruje mu pudełko czy coś w tym
rodzaju.-dodała Heather.
-Chcecie dziękować duchowi?-spytał zaskoczony Danny.
-Sam się ciesz… miałeś mieć dziś zaliczenia.
-No fakt. Karton mu wystarczy.
Każdy rozdzielił się w swoją stronę.
Nazajutrz dziewczyny obudziły się z dziwnym wrażeniem, że
dzisiejszy dzień nie jest jakimś zwyczajnym dniem. Normalnie poszły do szkoły,
ale to, co zobaczyły po wejściu, było dla nich co najmniej zaskakujące. Pod
sufitem wisiały girlandy z papierowych serduszek, mnóstwo osób trzymało kwiaty,
na podłodze leżały nawet płatki róż...
-Oni chyba robią sobie ze mnie żarty. Jak patrzę na ten
przesłodzony wystrój szkoły, to mi się robi niedobrze...-powiedziała Heather i
odwróciła się.
-Chwila moment... czy dzisiaj są...-zaczęła Rene i wyjęła
telefon i spojrzała na datę - 14 lutego.-Tak... to dzisiaj... Walentynki.
Popatrzyły na siebie i ruszyły do szafek. Po drodze natknęły
się na Lancera w jasnoróżowej koszuli, Dasha, który znowu próbował do nich
zarywać i Tackera próbującego wcisnąć każdej napotkanej dziewczynie kwiatka.
Oparły się o szafki i rozejrzały.
-To były na szczęście już wszystkie denerwujące osoby w
otoczeniu...
-Najgorsze za nami. Przeżyjemy.
Schowały część książek i odwróciły się, by iść pod salę. Za
nimi stał Danny z dwoma różami w rękach i uśmiechał się do nich.
-Witajcie, moje Walentynki.-powiedział i podał im po
kwiatku.
-Dzięki-powiedziały jednocześnie i przytuliły go.
-Nie ma za co... tylko mnie nie duście!
Puściły już trochę rozczochranego chłopaka i cała trójka
poszła na lekcje. Reszta dnia minęła w miarę spokojnie, można było pośmiać się
z niskiego chłopca z pierwszej klasy, przebranego za amorka i roznoszącego
listy wrzucone do skrzynki, a potem z samych listów, które dostał praktycznie
każdy. Po lekcjach Renee i Heather znalazły kolejne karteczki w swoich
szafkach. Tresć na nich napisana była identyczna:"Spotkajmy się dzisiaj o
siódmej w parku". Podpisu nie było.
-Idziemy?-spytała jedna.
-Możemy, co nam szkodzi? Jak zobaczymy Dasha to ewentualnie
zwiejemy.-odrzekła druga i obie wyszły ze szkoły. Kilka godzin później spotkały
się w parku i usiadły razem na ławce przed fontanną.
Dziesięć po siódmej, a nikt się jeszcze nie zjawił.
-No gdzie on jest? Sam chciał się z nami spotkać, a teraz
jeszcze się spóźnia.-powiedziała Renee, patrząc na zegarek na telefonie.
-Kimkolwiek on jest, oberwie za to, że nas wystawił.-dodała
zdenerwowana tym oczekiwaniem Heather. Po chwili zobaczyły kogoś idącego w ich
stronę. Był to Ducho-Smyk. Podszedł do nich z uśmiechem.
-Czekacie na kogoś?-zapytał zaciekawiony. Dziewczyny na sam
jego widok, mimowolnie się uśmiechały.
-Tak.-odpowiedziała mu brunetka.-Ktoś chciał się z nami
dzisiaj spotkać, ale nie przyszedł. Niech ja się tylko dowiem, kto napisał te
liściki...
-Skoro i tak nie macie nic do roboty, może przejdziemy
się?-kontynuował rozmowę chłopak.
-Przejdziemy się?-zapytała z niedowierzaniem blondynka.-My
dwie i ty?
-Tak.
Dziewczyny spojrzały na siebie i pisnęły.
-No jasne!-odpowiedziały chórem, wstały o stanęły po obu stronach
Danny'ego. Spacerowali po parku, rozmawiając. Nagle chłopak zatrzymał się i
podskoczył.
-Au! Co to było?-odwrócił się, ale za nimi nikogo nie było.
-Coś się stało?-spytały nastolatki.
-Poczułem coś dziwnego... nieważne. Może mi się zdawało.
Chodźmy dalej.
Spacerowali tak jeszcze około pół godziny, po czym
dziewczyny wróciły do siebie. Heather weszła do domu, nadal się szczerząc, ale
przestała, gdy usiadła przy stole i spojrzała na coś dziwnego, co rzekomo miało
być makaronem w sosie pomidorowym.
-Nie jestem głodna, zjadłam na mieście...-powiedziała,
odsunęła talerz i pobiegła do pokoju, po drodze zgarniając kilka ciastek z
blatu kuchennego. Wieczorem popisała jeszcze z Renee i obie poszły spać.
Następnego dnia poszły do szkoły, nie spodziewając się już żadnych serduszek,
kwiatków, listów i tym podobnych. Poszły pod salę od fizyki, pod nią spotkały
Danny'ego.
-Witajcie, moje Walentynki.-powiedział, patrząc na nie
cielęcymi oczkami.
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Odcinek 1. Nowe w szkole
-Mamo, siedzisz przed tym komputerem już od godziny, co ty tak w ogóle tam robisz? Dobrze wiesz, że to MÓJ komputer. - pretensjonalnym tonem odezwała się Heather, patrząc na swoją mamę, siedzącą obok niej na kanapie z laptopem na kolanach.
-Szukam domu do kupienia-odpowiedziała spokojnie kobieta.
-Domu do kupienia?!-krzyknęła nastolatka, upuszczając pilota do telewizora na podłogę.
-Przecież ci mówiłam, że wkrótce się przeprowadzamy. Jestem już po rozwodzie z twoim ojcem, więc możemy wyjechać, a to mieszkanie zostawić jemu...
-Tylko nie mówiłaś kiedy! I że będziemy mieć dom!-dziewczyna zaczęła skakać ze szczęścia.
-Nie skacz tak, bo kanapę zarwiesz, a nowej nie zamierzam kupować. Dom będzie pod warunkiem, że go znajdę i to za normalną cenę... Chcesz, to patrz ze mną.
Heather usiadła bliżej i zajrzała na ekran komputera. Po paru stronach ofert ziewnęła z nudów, wstała i poszła do swojego pokoju. Sięgneła po swoją komórkę i do pierwszej w nocy pisała ze znajomymi. Następnego dnia, jak zwykle, na całe przedpołudnie zajęła salon dla siebie. Około dwunastej usłyszała coś z sypialni mamy. Podeszła do zamkniętych drzwi, by podsłuchać. Po chwili klamka opadła, Heather szybko odbiegła, żeby nie zostać przyłapaną i jak gdyby nigdy nic rozłożyła się na kanapie. Kobieta weszła do pokoju, przywitała się z córką, usiadła na krześle przy stole i otworzyła laptopa.
-Dalej będziesz szukać?-spytała dziewczyna
-Nie, już wczoraj znalazłam. Chodź zobaczyć, jak wygląda.
Brązowowłosa spojrzała na zdjęcia budynku i uśmiechnęła się.
-Jest ekstra! Ogród, poddasze, garaż...
-Dobrze, że ci się podoba. Za parę miesięcy się do niego przeprowadzimy.
-Błagam, żeby to nie było daleko stąd...-powiedziała do siebie Heather, po czym kontynuowała głośniej - A dokąd wyjeżdżamy?
-Do amerykańskiego miasteczka Amity Park... na pewno ci się tam spodoba...
-Amity Park? Nie znam... chwila moment... AMERYKAŃSKIEGO?!!!
-Tak.
-A-ale... ja, Rene...my się nie rozstaniemy nigdy!!! Nigdzie bez niej nie jadę, nie ma mowy!!!
Rozległ się dzwonek do drzwi. Dziewczyna podbiegła, by otworzyć. Przed drzwiami stała Reneesmee z dobrymi wieściami.
-O cześć Renee...wchodź.-powiedziała Heather wpuszczając dziewczynę do pokoju
-Wiesz mam dobre wieści dla ciebie-rzekła blondynka.
Dziewczynki weszły do pokoju gdzie mogły bez obaw pogadać i podzielić się wieściami.
-Wiesz...wyprowadzam się za pół roku-rzekła Reneesmee z lekkim żalem.
-Serio? Ja też...a ty gdzie?-spytała się Heather z nadzieją że w to samo miejsce.
-Do jakiegoś miasta w Ameryce...jak mu tam...Amity Park?
-AMITY PARK?! Ja też tam będę mieszkać!
Dziewczyny ucieszyły się że los ich nie rozdzieli i zeszły na dół po jakieś przekąski.
-Co takie szczęśliwe?-spytała się mama Heather oglądająca jakiś program.
-A wiesz...nic takiego-Odparła brunetka. Nastolatki szybko wzięły czipsy i poszły z powrotem na górę gdzie usiadły na facebook-a by podzielić się tą nowiną z przyjaciółmi. Wiele z nich nie chciało żeby one się wyprowadzały, co za los, nie ma wyjścia.
-----------6 miesięcy później--------------
Heather i Reneesmee były już w samolocie który leciał prosto do nowego miejsca. Przez całą drogę dziewczyny nie mogły wyjść z podziwu że będą tam mieszkać, ale nie tylko...
-Nie mogę uwierzyć że lecimy do Amity Park.-rzekła Renee patrząc przez okno
-No ja też. Może spotkamy...no wiesz kogo-dodała Heather
Za dziewczynkami siedziały ich matki, które słuchały co ich córki wygadują.
-Jej!!!-pisnęły jednocześnie dziewczęta.Ich matki już nie wytrzymały.
-O kogo wam chodzi?-spytała się jedna kobieta.Nastolatki spojrzały na nią jak na wariatkę.
-To ty nie wiesz?
-O kim?-spytała się druga kobieta
-No o Ducho smyku.-powiedziały dziewczynki razem cieszącym głosem.
-O ducho kim? Co ty wygadujesz?
-O jakim duchu? Duchy nie istnieją.
Dziewczyny wybuchły śmiechem. A kobiety wróciły do swoich spraw z nadzieją że ich córki wrócą do normalności.
Po dziesięciu godzinach lotu, pilot z ulgą mógł stwierdzić że dolecieli do celu. Dziewczynki od razu wybiegły z maszyny by zobaczyć te piękne miasto. Nadal nie mogły wyjść z podziwu, ale matki szybko to zepsuły.
-Niestety dziewczynki tu musimy was rozdzielić.-rzekła jedna.
-Jak to...ja nigdzie nie idę.-odezwała się Renee.
-Spokojnie, będziecie chodzić do jednej klasy w liceum Caspra.-dodała druga matka.Nastolatki spojrzały na siebie a następnie każda poszła do swojej taksówki.
Kiedy Reneesmee dotarła do swojego domu od razu wysłała SMSa do swojej przyjaciółki żeby powiedzieć jej jaki ma dom.
Był to piętrowy domek z ogrodem i garażem. Był żółtego koloru a okna mieniły się nowością. Kiedy wszyscy weszli blondynka poszła zobaczyć swój pokój który znajdował się na pierwszym piętrze, a widok z okna prowadził na park.
Dziewczyna była zachwycona, lecz chciała się przekonać jak było u jej przyjaciółki.
Heather odpisała jej o swoim nowym domu. Również piętrowy dom z jasnymi ścianami i ciemnoniebieskim dachem, za nim garaż i duże podwórko, jej pokój prawie dwa razy większy niż wcześniej, jedno okno skierowane na park, drugie na inne domy na osiedlu. Przewiezione kilka tygodni temu meble były już rozstawione po pomieszczeniach, ale zostało jeszcze dużo wolnej przestrzeni.
Idealny, wymarzony dom Heather był teraz jej. Wypakowanie rzeczy zostawiła na później, wolała zwiedzić okolicę. Zadzwoniła do przyjaciółki i kilkanaście minut później siedziały już na ławce w parku.Siedząc tak w parku dziewczyny rozmyślały jak będzie w nowej szkole. Nie mogły się doczekać jutra by się przekonać.
-Jest tu tak pięknie.-rzekła Renee patrząc na fontannę stojącą na przeciwko.
-Zgadzam się.-dodała Heather.-Wiesz co? Musimy jakoś się wyróżnić w tym liceum.
-Po co? Ja wolę być sobą.
-Nie chcę być zwykłą brunetką z obcego kontynentu.
-I tym się wyróżniamy...jesteś z Europy a oni pewnie z okolic.
Heather uśmiechnęła się.
Dzień był słoneczny i ciepły ale czuć było lekki wiaterek oraz...zdenerwowanie?
W oddali było słychać jakąś kłótnie. Na przeciwko ich ławki przeszedł chłopak o czarnych włosach i niebieskich oczach a obok niego gotycka dziewczyna. Byli zdenerwowani, najwyraźniej na siebie.
-Zrozum to Sam, odkąd pracuję dla taty i dla federacji nie mam czasu na takie sprawy.-rzekł chłopak
-Jakoś nie rozumiem. Widocznie popełniłam błąd.
-Czyli mam to rozumieć za zerwanie?-spytał szatyn patrząc na dziewczynę
-Tak.-odparła Gotka dając mu pierścionek.
Po tym wydarzeniu oboje się rozeszli a Reneesmee i Heather były w szoku.
-Ale kicha.-rzekła brunetka
-No....współczuję im.-dodała Renee
-Tylko nie łapię po co mu oddawała jakiś pierdzionek.
-Ja też nie.
Po godzinie dziewczyny rozeszły się do swoich domów by się rozpakować i przygotować do pierwszego dnia w nowym liceum.
Wieczorem pogadały jeszcze przez kamerkę a następnie poszły spać.
--------------------------------------------------------------
Było już za dziesięć ósma, gdy Heather i Reneesmee stanęły przed drzwiami liceum Caspra. Już miały wejść do środka, gdy poczuły, że ktoś położył im ręce na ramionach. Odwróciły głowy i zobaczyły za sobą wysokiego, umięśnionego blondyna w bluzie.
-Wy to pewnie te nowe. Lubicie chłopaków z drużyny?-powiedział i spojrzał na obie.
-Nie.-odpowiedziały jednocześnie, popchnęły drzwi i zostawiły go na schodach ze zdziwioną miną.
-Idiota...-odezwała się jedna
-Mam nadzieję, że nie będziemy z nim w klasie, bo chyba nawet tygodnia nie wytrzymam.-dodała druga i rozejrzała się, szukając wolnych szafek. Znalazła dwie obok siebie. Zdjęła plecak i wyjęła plan lekcji.
-Dobra, pierwszą mamy matmę, potem geografię, historię, angielski... jaka nuda...
-A na koniec dwa WF-y. Super, wymarzony pierwszy dzień szkoły...
Dziewczyny schowały część książek, zamknęły drzwiczki szafek i oparły się o nie. Po chwili zobaczyły kogoś idącego w ich stronę. Miały wrażenie, jakby już go gdzieś spotkały.
Tajemnicza osoba podeszła do szafki która była obok nich. Widać było że spogląda na nie kontem oka.
-Czy ja was gdzieś nie widziałem?-spytał się nieznajomy.
-Eeee… no… chyba w parku.-odparła Reneesmee.
-Tak w parku.-dodała Heather.
-No tak. Jestem Danny.-przedstawił się chłopak
-Ja jestem Reneesmee, dla przyjaciół Renee, a to moja przyjaciółka Heather.
- Nie jesteście stąd, prawda?
-Nie, przeprowadziliśmy się z Polski.
-Skąd?
-Z Europy.
-No dobra… Wiecie gdzie macie lekcje?-zapytał z zaciekawieniem chłopak.
-Mamy teraz Matmę w stali 127.-powiedziała blondynka patrząc na plan zajęć.
-Na serio? Chyba jesteście ze mną w klasie bo teraz też mam Matmę.-rzekł z uśmiechem na twarzy.
Danny najwyraźniej się ucieszył z tej wiadomości. Zaprowadził dziewczynki pod klasę, wtedy podeszła do niego gotycka dziewczyna, z którą był w parku. Była poddenerwowana. Chłopak poszedł za nią. Na tle przerwowego hałasu było słychać kłótnię, trwała ona aż do dzwonka, w tym że momencie zdołowany chłopak poszedł do klasy i zajął swoje miejsce.
Lekcja przebiegała tak jak zwykłe lekcje, nauczyciel gadał o rzeczach, o których większość uczniów nie miała pojęcia, że istnieją. Nagle na ławce Renee i Heather wylądowała mała, zwinięta karteczka. Dziewczyny spojrzały się na siebie i otworzyły liścik.
„Czy wy wiecie?”
Danny
Dziewczyny odwróciły się w stronę nadawcy listu. A on jeszcze raz szepnął to, co było na nim napisane.
-Ale co? Co mamy wiedzieć?-szepnęła brunetka.
Szatyn spojrzał się na obie dziewczyny, po czym wrócił do notowania. Dziewczyny zdziwione tym pytaniem odwróciły się w stronę patrzącego na nie nauczyciela.
Kiedy w końcu było słychać dzwonek, wszyscy szybko wybiegli z klasy i udali się pod kolejną klasę. Renee z Heather poszły rozejrzeć się po szkole, zostawiając Danny'ego by przemyślał wszystko. Zatrzymały się przy tablicy ogłoszeń, gdzie była informacja o dodatkowych lekcjach.
-Jakich dodatkowych lekcjach?-spytała się jedna.
-To nowy program w naszej szkole, ustalony przeze mnie.-odpowiedział ktoś stojący za nimi. Nastolatki odwróciły się i zobaczyli chudego chłopaka z czerwonym beretem.
-Tak w ogóle jestem Tacker, Tacker Foley. Burmistrz tego miasta.
Dziewczyny spojrzały się na niego po czym wybuchły śmiechem.
-Co was tak śmieszy?-spytał oburzony.
-Ty? Burmistrzem? Ty masz ze 15 lat. Jesteś za młody.-powiedziała Rene próbując się opanować.
W ty czasie podszedł do nich Danny i patrzył, jak nastolatki śmieją się z jego przyjaciela.
-Eee…dziewczyny z czego się tak śmiejecie?-spytał zaciekawiony.
-Z niego. Mówi że jest burmistrzem.-odparła Heather
-Ale on naprawdę jest Burmistrzem.
Nastolatki natychmiast przestały się śmiać, spojrzały się na siebie a następnie na dumnego Tackera.
-A tak w ogóle… jesteście wolne po szkole?-spytał się Tacker swoim tekstem. Danny zaśmiał się pod nosem i zabrał dziewczyny od Flirciarza. Mijały kolejne lekcje. Na stołówce dziewczyny przekonały się że ktoś dorównał talentowi kulinarnego ich mam.
-Co to jest?-spytała blondynka.
-To chyba piure… a przynajmniej tak mówili.-odparł obrzydzony Danny.
-No dobra… kto się poświęci?-spytała Heather dziubiąc widelcem dziwną paćkę.
Wszyscy spojrzeli na biedną Renee.
-A niech to.-mruknęła pod nosem i nabrała na widelec Piure. Nastolatka miała już spróbować dania, gdy Danny szybko wytrącił jej widelec z ręki.
-Ej no? Co jest?-zaprotestowała zaskoczona Renee
-Spójrz za siebie.-powiedział Danny, pokazując ucznia biegnącego w stronę łazienki.
-Nie jestem głodny/głodna.-powiedzieli wszyscy chórem odsuwając swoje tace.
-Ja chyba mam jeszcze kanapkę.-powiedział Danny wstając od stolika.
Dziewczyny spojrzały na niego podejrzliwie. Wychodząc ze stołówki Heather zastanawiała się kiedy spotka sławnego w mieście Danny'ego Phantoma. Nagle z ust towarzyszącego jej chłopaka wydobył się dziwny niebieski obłok. Obie dziewczyny spojrzały się na zdenerwowanego nastolatka oglądającego się wokół siebie.
-Co się dzieje Danny?-zapytała zmartwiona Reneesmee.
-Muszę iść gdzieś... tam.-odparł Danny odbiegając i znikając za rogiem. Nagle ze ściany obok wyleciał gruby, niebieski duch. Dziewczyny stały wpatrzone w dziwną zjawę.
-Szukam domu do kupienia-odpowiedziała spokojnie kobieta.
-Domu do kupienia?!-krzyknęła nastolatka, upuszczając pilota do telewizora na podłogę.
-Przecież ci mówiłam, że wkrótce się przeprowadzamy. Jestem już po rozwodzie z twoim ojcem, więc możemy wyjechać, a to mieszkanie zostawić jemu...
-Tylko nie mówiłaś kiedy! I że będziemy mieć dom!-dziewczyna zaczęła skakać ze szczęścia.
-Nie skacz tak, bo kanapę zarwiesz, a nowej nie zamierzam kupować. Dom będzie pod warunkiem, że go znajdę i to za normalną cenę... Chcesz, to patrz ze mną.
Heather usiadła bliżej i zajrzała na ekran komputera. Po paru stronach ofert ziewnęła z nudów, wstała i poszła do swojego pokoju. Sięgneła po swoją komórkę i do pierwszej w nocy pisała ze znajomymi. Następnego dnia, jak zwykle, na całe przedpołudnie zajęła salon dla siebie. Około dwunastej usłyszała coś z sypialni mamy. Podeszła do zamkniętych drzwi, by podsłuchać. Po chwili klamka opadła, Heather szybko odbiegła, żeby nie zostać przyłapaną i jak gdyby nigdy nic rozłożyła się na kanapie. Kobieta weszła do pokoju, przywitała się z córką, usiadła na krześle przy stole i otworzyła laptopa.
-Dalej będziesz szukać?-spytała dziewczyna
-Nie, już wczoraj znalazłam. Chodź zobaczyć, jak wygląda.
Brązowowłosa spojrzała na zdjęcia budynku i uśmiechnęła się.
-Jest ekstra! Ogród, poddasze, garaż...
-Dobrze, że ci się podoba. Za parę miesięcy się do niego przeprowadzimy.
-Błagam, żeby to nie było daleko stąd...-powiedziała do siebie Heather, po czym kontynuowała głośniej - A dokąd wyjeżdżamy?
-Do amerykańskiego miasteczka Amity Park... na pewno ci się tam spodoba...
-Amity Park? Nie znam... chwila moment... AMERYKAŃSKIEGO?!!!
-Tak.
-A-ale... ja, Rene...my się nie rozstaniemy nigdy!!! Nigdzie bez niej nie jadę, nie ma mowy!!!
Rozległ się dzwonek do drzwi. Dziewczyna podbiegła, by otworzyć. Przed drzwiami stała Reneesmee z dobrymi wieściami.
-O cześć Renee...wchodź.-powiedziała Heather wpuszczając dziewczynę do pokoju
-Wiesz mam dobre wieści dla ciebie-rzekła blondynka.
Dziewczynki weszły do pokoju gdzie mogły bez obaw pogadać i podzielić się wieściami.
-Wiesz...wyprowadzam się za pół roku-rzekła Reneesmee z lekkim żalem.
-Serio? Ja też...a ty gdzie?-spytała się Heather z nadzieją że w to samo miejsce.
-Do jakiegoś miasta w Ameryce...jak mu tam...Amity Park?
-AMITY PARK?! Ja też tam będę mieszkać!
Dziewczyny ucieszyły się że los ich nie rozdzieli i zeszły na dół po jakieś przekąski.
-Co takie szczęśliwe?-spytała się mama Heather oglądająca jakiś program.
-A wiesz...nic takiego-Odparła brunetka. Nastolatki szybko wzięły czipsy i poszły z powrotem na górę gdzie usiadły na facebook-a by podzielić się tą nowiną z przyjaciółmi. Wiele z nich nie chciało żeby one się wyprowadzały, co za los, nie ma wyjścia.
-----------6 miesięcy później--------------
Heather i Reneesmee były już w samolocie który leciał prosto do nowego miejsca. Przez całą drogę dziewczyny nie mogły wyjść z podziwu że będą tam mieszkać, ale nie tylko...
-Nie mogę uwierzyć że lecimy do Amity Park.-rzekła Renee patrząc przez okno
-No ja też. Może spotkamy...no wiesz kogo-dodała Heather
Za dziewczynkami siedziały ich matki, które słuchały co ich córki wygadują.
-Jej!!!-pisnęły jednocześnie dziewczęta.Ich matki już nie wytrzymały.
-O kogo wam chodzi?-spytała się jedna kobieta.Nastolatki spojrzały na nią jak na wariatkę.
-To ty nie wiesz?
-O kim?-spytała się druga kobieta
-No o Ducho smyku.-powiedziały dziewczynki razem cieszącym głosem.
-O ducho kim? Co ty wygadujesz?
-O jakim duchu? Duchy nie istnieją.
Dziewczyny wybuchły śmiechem. A kobiety wróciły do swoich spraw z nadzieją że ich córki wrócą do normalności.
Po dziesięciu godzinach lotu, pilot z ulgą mógł stwierdzić że dolecieli do celu. Dziewczynki od razu wybiegły z maszyny by zobaczyć te piękne miasto. Nadal nie mogły wyjść z podziwu, ale matki szybko to zepsuły.
-Niestety dziewczynki tu musimy was rozdzielić.-rzekła jedna.
-Jak to...ja nigdzie nie idę.-odezwała się Renee.
-Spokojnie, będziecie chodzić do jednej klasy w liceum Caspra.-dodała druga matka.Nastolatki spojrzały na siebie a następnie każda poszła do swojej taksówki.
Kiedy Reneesmee dotarła do swojego domu od razu wysłała SMSa do swojej przyjaciółki żeby powiedzieć jej jaki ma dom.
Był to piętrowy domek z ogrodem i garażem. Był żółtego koloru a okna mieniły się nowością. Kiedy wszyscy weszli blondynka poszła zobaczyć swój pokój który znajdował się na pierwszym piętrze, a widok z okna prowadził na park.
Dziewczyna była zachwycona, lecz chciała się przekonać jak było u jej przyjaciółki.
Heather odpisała jej o swoim nowym domu. Również piętrowy dom z jasnymi ścianami i ciemnoniebieskim dachem, za nim garaż i duże podwórko, jej pokój prawie dwa razy większy niż wcześniej, jedno okno skierowane na park, drugie na inne domy na osiedlu. Przewiezione kilka tygodni temu meble były już rozstawione po pomieszczeniach, ale zostało jeszcze dużo wolnej przestrzeni.
Idealny, wymarzony dom Heather był teraz jej. Wypakowanie rzeczy zostawiła na później, wolała zwiedzić okolicę. Zadzwoniła do przyjaciółki i kilkanaście minut później siedziały już na ławce w parku.Siedząc tak w parku dziewczyny rozmyślały jak będzie w nowej szkole. Nie mogły się doczekać jutra by się przekonać.
-Jest tu tak pięknie.-rzekła Renee patrząc na fontannę stojącą na przeciwko.
-Zgadzam się.-dodała Heather.-Wiesz co? Musimy jakoś się wyróżnić w tym liceum.
-Po co? Ja wolę być sobą.
-Nie chcę być zwykłą brunetką z obcego kontynentu.
-I tym się wyróżniamy...jesteś z Europy a oni pewnie z okolic.
Heather uśmiechnęła się.
Dzień był słoneczny i ciepły ale czuć było lekki wiaterek oraz...zdenerwowanie?
W oddali było słychać jakąś kłótnie. Na przeciwko ich ławki przeszedł chłopak o czarnych włosach i niebieskich oczach a obok niego gotycka dziewczyna. Byli zdenerwowani, najwyraźniej na siebie.
-Zrozum to Sam, odkąd pracuję dla taty i dla federacji nie mam czasu na takie sprawy.-rzekł chłopak
-Jakoś nie rozumiem. Widocznie popełniłam błąd.
-Czyli mam to rozumieć za zerwanie?-spytał szatyn patrząc na dziewczynę
-Tak.-odparła Gotka dając mu pierścionek.
Po tym wydarzeniu oboje się rozeszli a Reneesmee i Heather były w szoku.
-Ale kicha.-rzekła brunetka
-No....współczuję im.-dodała Renee
-Tylko nie łapię po co mu oddawała jakiś pierdzionek.
-Ja też nie.
Po godzinie dziewczyny rozeszły się do swoich domów by się rozpakować i przygotować do pierwszego dnia w nowym liceum.
Wieczorem pogadały jeszcze przez kamerkę a następnie poszły spać.
--------------------------------------------------------------
Było już za dziesięć ósma, gdy Heather i Reneesmee stanęły przed drzwiami liceum Caspra. Już miały wejść do środka, gdy poczuły, że ktoś położył im ręce na ramionach. Odwróciły głowy i zobaczyły za sobą wysokiego, umięśnionego blondyna w bluzie.
-Wy to pewnie te nowe. Lubicie chłopaków z drużyny?-powiedział i spojrzał na obie.
-Nie.-odpowiedziały jednocześnie, popchnęły drzwi i zostawiły go na schodach ze zdziwioną miną.
-Idiota...-odezwała się jedna
-Mam nadzieję, że nie będziemy z nim w klasie, bo chyba nawet tygodnia nie wytrzymam.-dodała druga i rozejrzała się, szukając wolnych szafek. Znalazła dwie obok siebie. Zdjęła plecak i wyjęła plan lekcji.
-Dobra, pierwszą mamy matmę, potem geografię, historię, angielski... jaka nuda...
-A na koniec dwa WF-y. Super, wymarzony pierwszy dzień szkoły...
Dziewczyny schowały część książek, zamknęły drzwiczki szafek i oparły się o nie. Po chwili zobaczyły kogoś idącego w ich stronę. Miały wrażenie, jakby już go gdzieś spotkały.
Tajemnicza osoba podeszła do szafki która była obok nich. Widać było że spogląda na nie kontem oka.
-Czy ja was gdzieś nie widziałem?-spytał się nieznajomy.
-Eeee… no… chyba w parku.-odparła Reneesmee.
-Tak w parku.-dodała Heather.
-No tak. Jestem Danny.-przedstawił się chłopak
-Ja jestem Reneesmee, dla przyjaciół Renee, a to moja przyjaciółka Heather.
- Nie jesteście stąd, prawda?
-Nie, przeprowadziliśmy się z Polski.
-Skąd?
-Z Europy.
-No dobra… Wiecie gdzie macie lekcje?-zapytał z zaciekawieniem chłopak.
-Mamy teraz Matmę w stali 127.-powiedziała blondynka patrząc na plan zajęć.
-Na serio? Chyba jesteście ze mną w klasie bo teraz też mam Matmę.-rzekł z uśmiechem na twarzy.
Danny najwyraźniej się ucieszył z tej wiadomości. Zaprowadził dziewczynki pod klasę, wtedy podeszła do niego gotycka dziewczyna, z którą był w parku. Była poddenerwowana. Chłopak poszedł za nią. Na tle przerwowego hałasu było słychać kłótnię, trwała ona aż do dzwonka, w tym że momencie zdołowany chłopak poszedł do klasy i zajął swoje miejsce.
Lekcja przebiegała tak jak zwykłe lekcje, nauczyciel gadał o rzeczach, o których większość uczniów nie miała pojęcia, że istnieją. Nagle na ławce Renee i Heather wylądowała mała, zwinięta karteczka. Dziewczyny spojrzały się na siebie i otworzyły liścik.
„Czy wy wiecie?”
Danny
Dziewczyny odwróciły się w stronę nadawcy listu. A on jeszcze raz szepnął to, co było na nim napisane.
-Ale co? Co mamy wiedzieć?-szepnęła brunetka.
Szatyn spojrzał się na obie dziewczyny, po czym wrócił do notowania. Dziewczyny zdziwione tym pytaniem odwróciły się w stronę patrzącego na nie nauczyciela.
Kiedy w końcu było słychać dzwonek, wszyscy szybko wybiegli z klasy i udali się pod kolejną klasę. Renee z Heather poszły rozejrzeć się po szkole, zostawiając Danny'ego by przemyślał wszystko. Zatrzymały się przy tablicy ogłoszeń, gdzie była informacja o dodatkowych lekcjach.
-Jakich dodatkowych lekcjach?-spytała się jedna.
-To nowy program w naszej szkole, ustalony przeze mnie.-odpowiedział ktoś stojący za nimi. Nastolatki odwróciły się i zobaczyli chudego chłopaka z czerwonym beretem.
-Tak w ogóle jestem Tacker, Tacker Foley. Burmistrz tego miasta.
Dziewczyny spojrzały się na niego po czym wybuchły śmiechem.
-Co was tak śmieszy?-spytał oburzony.
-Ty? Burmistrzem? Ty masz ze 15 lat. Jesteś za młody.-powiedziała Rene próbując się opanować.
W ty czasie podszedł do nich Danny i patrzył, jak nastolatki śmieją się z jego przyjaciela.
-Eee…dziewczyny z czego się tak śmiejecie?-spytał zaciekawiony.
-Z niego. Mówi że jest burmistrzem.-odparła Heather
-Ale on naprawdę jest Burmistrzem.
Nastolatki natychmiast przestały się śmiać, spojrzały się na siebie a następnie na dumnego Tackera.
-A tak w ogóle… jesteście wolne po szkole?-spytał się Tacker swoim tekstem. Danny zaśmiał się pod nosem i zabrał dziewczyny od Flirciarza. Mijały kolejne lekcje. Na stołówce dziewczyny przekonały się że ktoś dorównał talentowi kulinarnego ich mam.
-Co to jest?-spytała blondynka.
-To chyba piure… a przynajmniej tak mówili.-odparł obrzydzony Danny.
-No dobra… kto się poświęci?-spytała Heather dziubiąc widelcem dziwną paćkę.
Wszyscy spojrzeli na biedną Renee.
-A niech to.-mruknęła pod nosem i nabrała na widelec Piure. Nastolatka miała już spróbować dania, gdy Danny szybko wytrącił jej widelec z ręki.
-Ej no? Co jest?-zaprotestowała zaskoczona Renee
-Spójrz za siebie.-powiedział Danny, pokazując ucznia biegnącego w stronę łazienki.
-Nie jestem głodny/głodna.-powiedzieli wszyscy chórem odsuwając swoje tace.
-Ja chyba mam jeszcze kanapkę.-powiedział Danny wstając od stolika.
Dziewczyny spojrzały na niego podejrzliwie. Wychodząc ze stołówki Heather zastanawiała się kiedy spotka sławnego w mieście Danny'ego Phantoma. Nagle z ust towarzyszącego jej chłopaka wydobył się dziwny niebieski obłok. Obie dziewczyny spojrzały się na zdenerwowanego nastolatka oglądającego się wokół siebie.
-Co się dzieje Danny?-zapytała zmartwiona Reneesmee.
-Muszę iść gdzieś... tam.-odparł Danny odbiegając i znikając za rogiem. Nagle ze ściany obok wyleciał gruby, niebieski duch. Dziewczyny stały wpatrzone w dziwną zjawę.
-Ja jestem Duchem Pudeł!-krzyknął, patrząc w stronę nastolatek. Spojrzały na siebie, potem na niego i zaśmiały się.
-I że niby miałyśmy się przestraszyć?-zapytała Renee
-Myślałeś, że uciekniemy z krzykiem? Ja się nie boję duchów, szczególnie takich jak ty, wcale nie jesteś straszny.-dodała Heather, patrząc na lekko zdziwionego ich reakcją ducha.
-A ty dalej swoje?-rozległ się głos za zjawą. Dziewczyny spojrzały w tamtą stronę i zobaczyły białowłosego chłopaka ubranego w czarno-biały strój z literą D na piersi.
-To... jest... DUCHO-SMYK!!!-krzyknęły razem i pobiegły w jego stronę.
-Ale się cieszę, że cię spotkałam!
-Wiedziałam, że to się w końcu wydarzy, musiałyśmy cię poznać!
Przekrzykiwały się nawzajem, nie dając chłopakowi dojść do słowa. Nagle usłyszeli jakąś muzyczkę dobiegającą z kieszeni spodni Heather. Wyjęła telefon.
-No nie... jak zwykle matka musi wszystko zepsuć! Muszę iść do domu...
-Odprowadzę cię i jeszcze pogadamy...
Odeszły kawałek, po czym znowu zaczęły krzyczeć coś na temat Danny'ego Phantoma. On sam patrzył przez chwilę jak odchodzą i zastanawiał się, czy powinien powiedzieć im prawdę, czy nie. Doszedł do wniosku, że jeszcze za wcześnie i dopiero zauważył, że Duch Pudeł poleciał za dziewczynami.
-Strzeżcie się!-zdążył krzyknąć, po czym niespodziewanie został odepchnięty przez zielony promień.
sobota, 24 sierpnia 2013
Witam
Witam na blogu. Wkrótce pojawią się tu opowiadania o dalszych losach Dannego Phantona. Ale to w czasie następnego tygodnia
Subskrybuj:
Posty (Atom)